Wspominałem kiedyś o gościu, którego złapano na uprawianiu seksu z latarnią uliczną ale dzisiejszy FOXNews to przebił. Gdzieś tam, w sennym miasteczku Bellevue w stanie Ohio, ludzie osiągają taki poziom znudzenia, że jeden z nich, 40-letni ojciec trojga dzieci, dla rozrywki uprawiał sex z metalowym stołem ogrodowym. Rzecz miała miejsce w przydomowym ogrodzie. Co więcej robił to wielokrotnie. I jeszcze dał się nagrać. Niestety, miał koleś pecha, bo władze nie potraktują tego jak wykroczenia (lekki wyrok) lecz od razu jak zbrodnię (ciężki wyrok) bo koleś mieszkał niedaleko szkoły i dzieciaki mogłyby się naoglądać.
W kontekście powyższej informacji, to aż strach się przyznać do posiadania ogrodu i to daleko od jakiejkolwiek szkoły :D Właściwie to nawet myślałem ostatnio o kamiennym palenisku pod ognisko i pieczonki ... ale chyba jakiś ograniczony jestem, bo nigdy nie wpadłem na pomysł, żeby bzykać meble ogrodowe. Jak tak dalej pójdzie rozwój cywilizacji, to kobiety w USA odejdą do lamusa (i nawet nie czuje jak rymuje). Wyobraźnia podsuwa scenkę rodzajową: rok 2020, gdzieś w NYCity, leży sobie jakiś jankes na leżance a pani psycholog do niego: co poczułeś, kiedy zdałeś sobie sprawę, że twoja ogrodowa parasolka zdradza cię z sąsiadem ?
Monday, March 31, 2008
Sunday, March 30, 2008
Krokusy ....
Krokusy od zawsze oznaczały wiosnę. Jakoś nigdy nie zastanawiałem się ile jest ich rodzajów do momentu, gdy wlazłem do ogrodu Cioci i zobaczyłem to:
Saturday, March 29, 2008
O sfinksowaniu
O tym, że w dalekim Egipcie istnieje wielgachny posąg Sfinksa wie chyba każdy. Stoi sobie taki niewzruszony kamienny kocur i dostojnym wzrokiem omiata okolice, samą swoją obecnością czyniąc zaszczyt "oglądaczom" że w ogóle mogą go podziwiać.
Każdy, kto kiedykolwiek miał kota, raczej na pewno spotkał się z trzema zjawiskami zachodzącymi w bliskim jego otoczeniu. Pierwsze z nich to tunelowanie - nasz wielki spasiony kot nagle odnajduje się np. pomiędzy segmentem a ścianą - i to w połowie długości segmentu - przy czym nikt nie odsuwał segmentu, zaś odległość między segmentem a ścianą to 5 cm i nie ma w ogóle mowy, żebyś wsadził tam np.: rękę. Pytanie jak się znalazł tam kot ? No oczywiście przetunelował się :)
Drugie zjawisko to teleportacja. Kot siedzi z nami na kanapie w dużym pokoju, zostawiając go tam wychodzimy po krakersy do kuchni, otwieramy szafkę z krakersami ..... z której dostojnym krokiem wychodzi nasz znudzony kot.
Trzecie zjawisko to właśnie wspomniane sfinksowanie. Kot wybiera sobie punkt, w którym na bank nie pozostanie niezauważony, wskakuje tam, przybiera dostojną pozę i zamiera niewzruszony ...... na GODZINĘ !
Tak btw. taka ciekawostka: kot rasy brytyjskiej ma futro tak gęste jak najbardziej markowy dywan. Dla nas leni jest to najbardziej idealny kot , bo z racji wspomnianej gęstości futra nie imają się go kleszcze, więc nie trzeba ich wyciągać, gdy kot wraca z dworu. I jeszcze do tego lubi spać .....
Każdy, kto kiedykolwiek miał kota, raczej na pewno spotkał się z trzema zjawiskami zachodzącymi w bliskim jego otoczeniu. Pierwsze z nich to tunelowanie - nasz wielki spasiony kot nagle odnajduje się np. pomiędzy segmentem a ścianą - i to w połowie długości segmentu - przy czym nikt nie odsuwał segmentu, zaś odległość między segmentem a ścianą to 5 cm i nie ma w ogóle mowy, żebyś wsadził tam np.: rękę. Pytanie jak się znalazł tam kot ? No oczywiście przetunelował się :)
Drugie zjawisko to teleportacja. Kot siedzi z nami na kanapie w dużym pokoju, zostawiając go tam wychodzimy po krakersy do kuchni, otwieramy szafkę z krakersami ..... z której dostojnym krokiem wychodzi nasz znudzony kot.
Trzecie zjawisko to właśnie wspomniane sfinksowanie. Kot wybiera sobie punkt, w którym na bank nie pozostanie niezauważony, wskakuje tam, przybiera dostojną pozę i zamiera niewzruszony ...... na GODZINĘ !
Tak btw. taka ciekawostka: kot rasy brytyjskiej ma futro tak gęste jak najbardziej markowy dywan. Dla nas leni jest to najbardziej idealny kot , bo z racji wspomnianej gęstości futra nie imają się go kleszcze, więc nie trzeba ich wyciągać, gdy kot wraca z dworu. I jeszcze do tego lubi spać .....
Friday, March 28, 2008
O ukrytej dyskryminacji mężczyzn
Zdarzyło mi się zawitać do EMPIKu. Każdy, kto choć raz tam był, zapamiętał pewnie te niezliczone metry pism i książek ustawione na wszechobecnych regałach. Zdarzyło mi się trafić na kącik poświęcony pismom ślubnym. Jako że w dość określonej przyszłości sam planuję wstąpić w związek małżeński, postanowiłem zerknąć, w co też kreatorzy mody proponują ubrać potencjalnego pana młodego. Pierwsze pismo - hmmm - wśród 320 stron pan młody przewija się artystycznie rozmyty w tle na około 10 stronach. Drugie pismo - pomniejszony pan młody na około 6 stronach. Trzecie pismo - super ! pan młody jest w końcu tej samej wielkości co panna młoda i to aż na 2 stronach ! Czwarte pismo ... znów gorzej .. pan młody gdzieś w tle na dodatek najbliżej aparatu pojawia się jednak pod postacią głowy+szyi+kawałka kołnierzyka+kawałka ramienia+palców, gdy stojąc za panną młodą trzyma ją za ramiona. Piąte pismo, szóste, siódme ........ to samo. W sumie przejrzałem około 12-15 pism. Wszędzie to samo. Pan młody przewija się na mniej niż 1/20 stron i to z reguły też jako dodatek do panny młodej.
Wracam do domu. Mówię mojej Narzeczonej, że po przejrzeniu tylu ślubnych czasopism szlag mnie trafił, że traktują faceta tylko jako dodatek do panny młodej, i co słyszę ? "A !!! to Ty się jeszcze łudzisz, że w tym dniu wasza rola jest inna ???!!!"
Ręce mi opadły.
Wychodzi więc na to że ślubna rzeczywistość jest chora. Totalnie chora. Zupełnie się z nią nie zgadzam.
Gadam z kumplem, mówię że chyba rzeczywistość jest chora jeśli w świecie kobiecej hierarchii ślubnej przegrywamy nawet z butami i ślubnym tortem a on mi na to: "a zwróciłeś uwagę ze praktycznie nie istnieje pojęcie opiekuna do dziecka ? i to zarówno w sensie nazwy, jak i przykładu z życia faceta żeby się tym zajmował ?"
Pytam o to koleżankę, która pisała kiedyś o tym artykuł a ona pisze mi że "faceci rzadko zgłaszają się do agencji pośrednictwa. A jak się zgłaszają, robią furorę!"
Tak więc mam małą bo małą ale jednak satysfakcję, że czasem nam facetom udaje nam się w tym typowo kobiecym świecie zdobyć jakiś przyczółek ....
Wracam do domu. Mówię mojej Narzeczonej, że po przejrzeniu tylu ślubnych czasopism szlag mnie trafił, że traktują faceta tylko jako dodatek do panny młodej, i co słyszę ? "A !!! to Ty się jeszcze łudzisz, że w tym dniu wasza rola jest inna ???!!!"
Ręce mi opadły.
Wychodzi więc na to że ślubna rzeczywistość jest chora. Totalnie chora. Zupełnie się z nią nie zgadzam.
Gadam z kumplem, mówię że chyba rzeczywistość jest chora jeśli w świecie kobiecej hierarchii ślubnej przegrywamy nawet z butami i ślubnym tortem a on mi na to: "a zwróciłeś uwagę ze praktycznie nie istnieje pojęcie opiekuna do dziecka ? i to zarówno w sensie nazwy, jak i przykładu z życia faceta żeby się tym zajmował ?"
Pytam o to koleżankę, która pisała kiedyś o tym artykuł a ona pisze mi że "faceci rzadko zgłaszają się do agencji pośrednictwa. A jak się zgłaszają, robią furorę!"
Tak więc mam małą bo małą ale jednak satysfakcję, że czasem nam facetom udaje nam się w tym typowo kobiecym świecie zdobyć jakiś przyczółek ....
Thursday, March 27, 2008
Medycyna zmienia nasze życie ....
Musze przyznać jestem totalnie zachwycony tym, że najnowsze odkrycia medyczne potwierdzają to, co intuicyjnie wiedziałem od dawna, bowiem po 17 latach obserwacji naukowcy z Uniwersytetu w Michigan opublikowali wstępne wyniki obserwacji dotyczących związku między kłótniami w związku a długością życia partnerów. Okazało się, że w związkach, w których ludzie tłumili negatywne emocje umierali dwa razy częściej niż osoby jawnie okazujące gniew. Tak więc jeśli nosisz w sobie jakiś żal czy stłumione emocje i nie okazujesz partnerowi swojego wkurwienia, to wiedz że osłabiasz własny układ odpornościowy i jesteś bardziej podatny/a na choroby.
Z kolei ponoć dr Karen Weatherby w swoich absolutnie genialnych badaniach udowodniła że 10 minut gapienia się dziennie na duże piersi przedłuża życie faceta o 4 do 5 lat bo ma na organizm ten sam wpływ co pół godziny ćwiczeń. Jakby tego było mało na dodatek zmniejsza o połowę ryzyko zawału serca. Zastanawiam się tylko, czy w takim razie Kasa Chorych nie powinna tego refundować ?
Tak czy inaczej, biorąc pod uwagę zarówno powyższą informację jak i fakt,że populacja piersiastych kobiet jest skończona i nie każdy ma szczęście na taką trafić wychodzi nam, że każdy dbający o swoje zdrowie facet powinien mieć wzbudzającą szacunek kolekcję "odpowiednich" filmów i pism. Jeśli zaś nie ma, to jego niepiersiasta kobieta w trosce o jego zdrowie sama powinna mu je kupować. A co ma zrobić piersiasta ?
Jeśli tylko zdrowie faceta jest dla niej ważne, to oczywiście sama zaproponować codzienne 10 minut bez stanika :)
I wszystko jest proste !
Z kolei ponoć dr Karen Weatherby w swoich absolutnie genialnych badaniach udowodniła że 10 minut gapienia się dziennie na duże piersi przedłuża życie faceta o 4 do 5 lat bo ma na organizm ten sam wpływ co pół godziny ćwiczeń. Jakby tego było mało na dodatek zmniejsza o połowę ryzyko zawału serca. Zastanawiam się tylko, czy w takim razie Kasa Chorych nie powinna tego refundować ?
Tak czy inaczej, biorąc pod uwagę zarówno powyższą informację jak i fakt,że populacja piersiastych kobiet jest skończona i nie każdy ma szczęście na taką trafić wychodzi nam, że każdy dbający o swoje zdrowie facet powinien mieć wzbudzającą szacunek kolekcję "odpowiednich" filmów i pism. Jeśli zaś nie ma, to jego niepiersiasta kobieta w trosce o jego zdrowie sama powinna mu je kupować. A co ma zrobić piersiasta ?
Jeśli tylko zdrowie faceta jest dla niej ważne, to oczywiście sama zaproponować codzienne 10 minut bez stanika :)
I wszystko jest proste !
Wednesday, March 26, 2008
Świąteczny rekord
Jak doniósł portal V10 policjanci w Kazimierzy Wielkiej (Świętokrzyskie) zatrzymali 23-letniego kierowcę, który wjechał samochodem w ogrodzenie posesji. Kierujący i jego pasażerowie dali jednak radę wyjść z auta choć w wyniku uderzenia samochód stanął w ogniu i spłonął (żeby było weselej wraz z dokumentami kierującego). Policjanci po zbadaniu kierowcy alkomatem nie dowierzali wskazaniom, więc dla pewności pobrano mu krew. Trzykrotnie. Gość miał blisko 7 promili alkoholu w organizmie.
Tuesday, March 25, 2008
Brytyjskie dzieci cz. 2
Polewałem kiedyś na temat poziomu wiedzy brytyjskich dzieciaków. Okazało się że nie znałem całej prawdy. Jak podał brytyjski Dailymail jedna trzecia ankietowanych dzieciaków (z podstawówek) sądzi, że Winston Churchill był pierwszym człowiekiem, który spacerował po księżycu zaś jedna czwarta ankietowanych dorosłych uważa go za fikcyjną postać z filmów telewizyjnych. Cztery dziesiąte przepytanych dzieciaków kojarzy Marsa jedynie jako batonik ze sklepu, nie mając w ogóle pojęcia, że jest on planetą. Dzieciaki nie wiedziały też na przykład skąd biorą się kotlety schabowe czy skąd bierze się jogurt. W tym kontekście wspomniane w artykule 2% ankietowanych dzieci, które uważały że jajka pochodzą od krowy należy rozpatrywać chyba już tylko jako kreatywnych geniuszy bo jako przyszłość narodu ... to trochę kiepsko się prezentują.
Monday, March 24, 2008
7 lat OS X
Wiem, że 24 marca wszyscy bogobojni Polacy latają z wiaderkami, polewają się obficie wodą, i nikomu w głowie takie sprawy, ale 7 lat temu właśnie 24.03.2001 Apple pokazało system OS X (czyli 10.0) o nazwie kodowej Gepard (dziś system ma już numer 10.5). Z mojego leniwego punktu widzenia OS X to system absolutnie genialny, stabilny, bezpieczny a na dodatek ładny i prosty w obsłudze, zaś 7-me urodziny OS X, to tylko okazja by otworzyć butelkę piwa i wypić zdrowie pomysłodawców i projektantów systemu, których owocnej pracy zawdzięczam tyle oszędzonego czasu i nerwów, że uważam za istotne by o tym wspomnieć.
Zresztą jak powiedział kiedyś Tom Clancy: Nigdy nie pytaj, jakiego ktoś używa komputera. Jeśli Macintosha, sam ci o tym powie. Jeśli nie, to po co go zawstydzać ?
Zresztą jak powiedział kiedyś Tom Clancy: Nigdy nie pytaj, jakiego ktoś używa komputera. Jeśli Macintosha, sam ci o tym powie. Jeśli nie, to po co go zawstydzać ?
Friday, March 21, 2008
Wesołych Świąt !
Thursday, March 20, 2008
Frustracje drogowe
Wiele razy w swoim życiu miałem okazje jechać tzw. Gierkówką, czyli trasą pomiędzy Warszawą a Śląskiem, której powstanie ponoć zawdzięczamy ówczesnej władzy komunistycznej. Trasa ta z mojego punktu widzenia ma całkiem niezłą nawierzchnię (albo samochody którymi tamtędy podróżowałem miały tak zajebiste zawieszenie :D), więc są rejony gdzie w sposób naprawdę bezpieczny można zrobić użytek z mocy jaką dostarcza nam silnik. Nie ukrywam że lubiłem tą trasę że z reguły w średnim ruchu czas przejazdu na trasie Śląsk - Warszawa wahał się około 3.5 godziny. Idylla jednak ma to do siebie, że nie trwa wiecznie. Jakiś czas temu jacyś sfrustrowani debile z małymi fiutkami usiedli i wydumali. Efekty ich frustracji wyglądają tak, że jedziesz i od Janek zaczyna się horror pod tytułem fotoradar, ograniczenie do 70, fotoradar, ograniczenie do 70 i tak w kólko. Gdyby faktycznie tak jechać to nawet Mahatmę Ghandiego by tu szlag trafił !!!
Przy porannej herbacie zerkam sobie w wiadomości i prawie się oplułem. Mianowicie jak donosi GW w tym roku przybędzie 450 fotoradarów. Założę się, że poinstalują je na pozostałych głównych drogach,żeby już nigdzie nie dało się jechać powyżej 70. Jak sprawa dalej pójdzie tym torem, to fotoradary będą co półtorej kilometra a podróż z Gdańska do Katowic naszymi cudownymi drogami będzie zajmowała półtorej dobry.Jako straszną niesprawiedliwość losu odbieram tylko fakt, że debile pomysłodawcy są wożeni tymi drogami limuzynami z kogutem na dachu, których oczywiście ograniczenia się nie tyczą.
Ze swojej strony życzyłbym sobie, by zarówno prawo i policja z równą determinacją ciemiężyły oba rodzaje lewusów drogowych a nam normalnie jeżdżącym dała spokój.
Lewus drogowy, to odmiana drogowego pacana pospolitego, wyróżnia się ich dwa rodzaje: pacanów wlokących się lewym pasem 40 km/h oraz pacanów stawiających sobie za punkt honoru jazdę lewym pasem z tą samą prędkością co sąsiedzi z prawego pasa. Obydwa gatunki charakteryzuje ślepota na miganie światłami, głuchota na klakson oraz ośla determinacja do dalszej jazdy lewym pasem. W obu przypadkach efekt jednak jest taki sam. Dojeżdżając do takiego "lewusa" jesteś zmuszony jechać slalomem, żeby pacana ominąć. Uważam, ze takie zachowanie "lewusów" na drodze powinno być surowo karane i to z odebraniem prawa jazdy włącznie.
Przy porannej herbacie zerkam sobie w wiadomości i prawie się oplułem. Mianowicie jak donosi GW w tym roku przybędzie 450 fotoradarów. Założę się, że poinstalują je na pozostałych głównych drogach,żeby już nigdzie nie dało się jechać powyżej 70. Jak sprawa dalej pójdzie tym torem, to fotoradary będą co półtorej kilometra a podróż z Gdańska do Katowic naszymi cudownymi drogami będzie zajmowała półtorej dobry.Jako straszną niesprawiedliwość losu odbieram tylko fakt, że debile pomysłodawcy są wożeni tymi drogami limuzynami z kogutem na dachu, których oczywiście ograniczenia się nie tyczą.
Ze swojej strony życzyłbym sobie, by zarówno prawo i policja z równą determinacją ciemiężyły oba rodzaje lewusów drogowych a nam normalnie jeżdżącym dała spokój.
Lewus drogowy, to odmiana drogowego pacana pospolitego, wyróżnia się ich dwa rodzaje: pacanów wlokących się lewym pasem 40 km/h oraz pacanów stawiających sobie za punkt honoru jazdę lewym pasem z tą samą prędkością co sąsiedzi z prawego pasa. Obydwa gatunki charakteryzuje ślepota na miganie światłami, głuchota na klakson oraz ośla determinacja do dalszej jazdy lewym pasem. W obu przypadkach efekt jednak jest taki sam. Dojeżdżając do takiego "lewusa" jesteś zmuszony jechać slalomem, żeby pacana ominąć. Uważam, ze takie zachowanie "lewusów" na drodze powinno być surowo karane i to z odebraniem prawa jazdy włącznie.
Monday, March 17, 2008
1320 km w weekend
Zrobiliśmy z Kobietą 1320 km w weekend, więc siłą rzeczy nie było nas na internecie. Pisze do mnie kumpel, który chciał się ze mną skontaktować:
[Patryk]: Nie ma go [na GG], na blogu też nic się pojawiło... Niedobrze.
[Patryk]: A miałem złe przeczucia!
[Patryk]: Od chwili gdy tylko zobaczyłem, że w sklepie w dziale z wędlinami jest Szynka z Łysych...
No i oplułem monitor :)
[Patryk]: Nie ma go [na GG], na blogu też nic się pojawiło... Niedobrze.
[Patryk]: A miałem złe przeczucia!
[Patryk]: Od chwili gdy tylko zobaczyłem, że w sklepie w dziale z wędlinami jest Szynka z Łysych...
No i oplułem monitor :)
Friday, March 14, 2008
O burdelu w korporacjach, czyli co mozna zgubic ...
Ubawiłem się szczerze czytając NYTimes'a. Pozwolę sobie tu na trzy cytaty z artykułu It’s Easy, and Expensive, to Forget About Old Equipment poruszającego problem zarządzania zakupami i posiadanym przez firmę sprzętem.
Cytat #1:
"Mr. Watson has his own trove of anecdotes about missing equipment. He recalled a manager at an insurance company telling him that 300 computers bought three months earlier for $600,000 could not be located and had to been written off the books."
ale to jeszcze nic bo, cytat #2:
"And a story circulated at the annual CA World conference in Las Vegas last year, Mr. Watson said, about the chief financial officer and the chief information officer of a major company who were inspecting their warehouse. “One of them pointed to a dusty old box and asked the other, ‘What’s in the box?’ ” he said. “They found a $2 million Sun Microsystems server that had been sitting there for over a year.”"
i jako wisienka na torcie cytat #3:
"Mr. Gerhardt, whose company has formed a partnership with AMI, tells the story of a local company that preordered $5 million in equipment that managers figured they would need the following year. They stored it in a warehouse, he said, where it sat for two years, losing $2 million of its value in depreciation [...]"
Miesiąc temu kupiłem szpindel płytek DL. Wiem, że przyniosłem je do domu, bo odnalazłem reklamówkę w którą były zapakowane. Oczywiście przekopałem wszystkie półki ale nie odnalazłem ich ! Normalnie poszły, jak kamień w wodę ! Szlag mnie już zaczął trafiać i miałem zamiar wywalić chałupę do góry kołami i znaleźć te płytki, ale po lekturze tego artykułu ..... odpuściłem. Same się znajdą we właściwym czasie.
Cytat #1:
"Mr. Watson has his own trove of anecdotes about missing equipment. He recalled a manager at an insurance company telling him that 300 computers bought three months earlier for $600,000 could not be located and had to been written off the books."
ale to jeszcze nic bo, cytat #2:
"And a story circulated at the annual CA World conference in Las Vegas last year, Mr. Watson said, about the chief financial officer and the chief information officer of a major company who were inspecting their warehouse. “One of them pointed to a dusty old box and asked the other, ‘What’s in the box?’ ” he said. “They found a $2 million Sun Microsystems server that had been sitting there for over a year.”"
i jako wisienka na torcie cytat #3:
"Mr. Gerhardt, whose company has formed a partnership with AMI, tells the story of a local company that preordered $5 million in equipment that managers figured they would need the following year. They stored it in a warehouse, he said, where it sat for two years, losing $2 million of its value in depreciation [...]"
Miesiąc temu kupiłem szpindel płytek DL. Wiem, że przyniosłem je do domu, bo odnalazłem reklamówkę w którą były zapakowane. Oczywiście przekopałem wszystkie półki ale nie odnalazłem ich ! Normalnie poszły, jak kamień w wodę ! Szlag mnie już zaczął trafiać i miałem zamiar wywalić chałupę do góry kołami i znaleźć te płytki, ale po lekturze tego artykułu ..... odpuściłem. Same się znajdą we właściwym czasie.
Thursday, March 13, 2008
PITA factor - współczynnik upierdliwości
W świecie anglojęzycznym funkcjonuje coś takiego jak PITA Factor. PITA to akronim od wyrażenia Pain in the Ass. Mówiąc wprost jest to coś w rodzaju współczynnika upierdliwości/nakładu pracy do uzyskanego efektu. Przykładowo mogę np. podjechać i kupić w nadleśnictwie niepocięty pień drzewa za 250PLN, poświęcić czas i kasę na skombinowanie transportu, bądź przywiezienie go samemu na działkę (bo nie dostarczają!), a kiedy już tam dotrze, poświęcić własny prąd i własny pot i jeszcze kolejnych kilka godzin czasu na pocięcie go na dokładnie takie deski, jakich potrzebuję do budowy szopy. Równie dobrze jednak, mogę podjechać do tartaku i za 550PLN kupić wyprodukowanie odpowiedniej ilości desek wraz z przycięciem ich na potrzebny mi wymiar, które zostaną dostarczone na wskazane przeze mnie miejsce o wybranej porze. W powyższym przykładzie w pierwszym przypadku PITA Factor jest wysoki, o tyle w drugim jest bardzo niski. Inna rzecz, że musimy odpowiedzieć sobie na pytanie czy jakieś 8 h naszego czasu i bujanie się z wożeniem i cięciem pnia jest dla nas warte 300PLN. Wspominałem tu kiedyś o lenistwie rozumianym jako filozofia oszczędzania swojego czasu i niewykonywania rzeczy zbędnych (zwłaszcza jeśli ten sam efekt można osiągnąć mniejszym nakładem pracy). W tym kontekście PITA Factor można uznać za sztandarowy wyznacznik tej filozofii. Co więcej - często na co dzień kierujemy się wskaźnikiem PITA czysto intuicyjnie, nie do końca zdając sobie z tego sprawę. Jadąc na zakupy wolimy dalej położony sklep z lepszym dojazdem niż stanie w korkach do bliżej położonego. Wolimy nadłożyć kilkanaście/kilkadziesiąt kilometrów do przejścia granicznego na którym odprawią nas od ręki, bądź czas czekania na odprawę będzie minimalny.
Jak widać, jest to ogromnie uniwersalny i intuicyjny wskaźnik - i co ważne daje się zastosować w wielu dziedzinach życia. Ostatnio Dziennik wypuścił fajny artykuł o uwzględnianiu wskaźnika PITA w kontekście oceny pracy i jej ewentualnej zmiany na inną. Dla mnie najlepszym przykładem zastosowania tego wskaźnika jaki mogę podać, jest wybór jakiego dokonałem kilka lat temu. Kiedy zdałem sobie sprawę z tego ile razy szlag mnie trafiał i ile czasu poświęcałem na rozwiązywanie różnych problemów zarówno z samymi Windowsami jak i ze sprzętem, w 2002 roku porzuciłem platformę Intel/Win na rzecz Apple[PPC]/OSX. Konkretnie zaś kupiłem ibooka G3 800 - laptop Apple'a zbudowany dla studentów z odpornego na złe traktowanie plastiku. Pojawienie się WinXP i związane z nim problemy jakich doświadczali moi znajomi, były mi obce a tylko utwierdziły mnie w słuszności podjętej decyzji. Na komputerze tym przeszedłem wszystkie dostępne wersje systemu od 10.2-->10.3--> 10.4 i komputer nadal dobrze i płynnie działał, przez cały ten czas wieszając się w sumie aż cztery razy (to nie żart - cztery razy - i mówię to serio - z czego dwa przez wadliwie napisane oprogramowanie przy próbie zapisu na zamkniętej płycie CD). Czteroletni czy pięcioletni komputer działający płynnie z nową wersją systemu operacyjnego w świecie PC brzmi dokładnie jak bajka. A jednak Apple z 800 MHz zegarem działał często dużo szybciej niż PC z P-IV 1.8GHz, jaki miałem do dyspozycji. Sztandarowym przykładem jak różne są to platformy było kopiowanie dużej ilości danych z zewnętrznego dysku. Na PC/win2k - menadżer zadań pokazywał 3-8 % obciążenia, myszka praktycznie zupełnie nie reagowała na ruchy, używanie jakiegokolwiek programu było praktycznie niemożliwe. Na iBooku obciążenie 30-40%, w tle gra bez przerywania muzyka z iTunes, ja w tym czasie odpisuje na maile, system działa płynnie. Wszystko lekko, łatwo i przyjemnie. I właśnie za to lubię Apple'a.
Żeby jednak nie było tak różowo i tak prosto - bywają takie chwile, gdy rozum podpowiada nam rozwiązanie o najwyższym współczynniku PITA - sam nauczyłem się tego na swojej skórze, że lepiej jest kupić jedno porządne wiertło, niż mieć 4 byle jakie kupione po 2 PLN od "ruskich" na targu. Oczywiście jak kupowałem wiertła na targu pomyślałem - po co przepłacać ? Wiertło jest wiertło ! I wybrałem gorsze rozwiązanie :|, a życie jak to życie, szybko pokazało mi, że cztery byle jakie ruskie wiertła spokojnie połamiesz w 20 minut, zaś tym jednym pożyczonym "firmowym" wiertłem (do dostania za 15 PLN w sklepie) opierdzielisz 12 pozostałych otworów w czasie krótszym niż wierciłeś pierwsze cztery.
Jak widać, jest to ogromnie uniwersalny i intuicyjny wskaźnik - i co ważne daje się zastosować w wielu dziedzinach życia. Ostatnio Dziennik wypuścił fajny artykuł o uwzględnianiu wskaźnika PITA w kontekście oceny pracy i jej ewentualnej zmiany na inną. Dla mnie najlepszym przykładem zastosowania tego wskaźnika jaki mogę podać, jest wybór jakiego dokonałem kilka lat temu. Kiedy zdałem sobie sprawę z tego ile razy szlag mnie trafiał i ile czasu poświęcałem na rozwiązywanie różnych problemów zarówno z samymi Windowsami jak i ze sprzętem, w 2002 roku porzuciłem platformę Intel/Win na rzecz Apple[PPC]/OSX. Konkretnie zaś kupiłem ibooka G3 800 - laptop Apple'a zbudowany dla studentów z odpornego na złe traktowanie plastiku. Pojawienie się WinXP i związane z nim problemy jakich doświadczali moi znajomi, były mi obce a tylko utwierdziły mnie w słuszności podjętej decyzji. Na komputerze tym przeszedłem wszystkie dostępne wersje systemu od 10.2-->10.3--> 10.4 i komputer nadal dobrze i płynnie działał, przez cały ten czas wieszając się w sumie aż cztery razy (to nie żart - cztery razy - i mówię to serio - z czego dwa przez wadliwie napisane oprogramowanie przy próbie zapisu na zamkniętej płycie CD). Czteroletni czy pięcioletni komputer działający płynnie z nową wersją systemu operacyjnego w świecie PC brzmi dokładnie jak bajka. A jednak Apple z 800 MHz zegarem działał często dużo szybciej niż PC z P-IV 1.8GHz, jaki miałem do dyspozycji. Sztandarowym przykładem jak różne są to platformy było kopiowanie dużej ilości danych z zewnętrznego dysku. Na PC/win2k - menadżer zadań pokazywał 3-8 % obciążenia, myszka praktycznie zupełnie nie reagowała na ruchy, używanie jakiegokolwiek programu było praktycznie niemożliwe. Na iBooku obciążenie 30-40%, w tle gra bez przerywania muzyka z iTunes, ja w tym czasie odpisuje na maile, system działa płynnie. Wszystko lekko, łatwo i przyjemnie. I właśnie za to lubię Apple'a.
Żeby jednak nie było tak różowo i tak prosto - bywają takie chwile, gdy rozum podpowiada nam rozwiązanie o najwyższym współczynniku PITA - sam nauczyłem się tego na swojej skórze, że lepiej jest kupić jedno porządne wiertło, niż mieć 4 byle jakie kupione po 2 PLN od "ruskich" na targu. Oczywiście jak kupowałem wiertła na targu pomyślałem - po co przepłacać ? Wiertło jest wiertło ! I wybrałem gorsze rozwiązanie :|, a życie jak to życie, szybko pokazało mi, że cztery byle jakie ruskie wiertła spokojnie połamiesz w 20 minut, zaś tym jednym pożyczonym "firmowym" wiertłem (do dostania za 15 PLN w sklepie) opierdzielisz 12 pozostałych otworów w czasie krótszym niż wierciłeś pierwsze cztery.
Wednesday, March 12, 2008
Imiennicy ....
Zadałem sobie trud sprawdzenia co mówi Wikipedia na temat mojego imienia. Dowiedziałem się, że imię to było szczególne popularne pośród mnichów i księży a wśród papieży to nawet tak, że jest na wysokim drugim miejscu w rankingu popularności. Tak poza tym to jest również popularne imię pośród świętych. Gdybym więc lata temu obrał inną ścieżkę kariery czy byłbym dzisiaj zajebistym księdzem ? No, nie sądzę. Przypuszczalnie prędzej zostałbym ukrzyżowany. Przez prałata zakonu. Za kobiety, muzykę, alkohol, motocykle i przeklinanie. Tak sobie jednak myślę na pocieszenie, że gdybym jednak jakimś cudem ukończył seminarium, to wierni chyba by lubili takiego ludzkiego księdza .....
Drzyj moje serce czyli rozterki dnia jutrzejszego
Jeśli dobrze rozumiem NYTimes'a to naukowcom w warunkach laboratoryjnych udało się włamać do rozrusznika serca. Zrobili to używając interfejsu bezprzewodowego, którego normalnie się używa do bezoperacyjnego strojenia urządzenia kiedy jest już ono w ciele pacjenta. Kojarzę jakiś czas temu wrzawę na temat dopuszczalności eutanazji. Pamiętam też doniesienia o włamaniach do komputerów Pentagonu itp organizacji dokonane przez znudzonych małolatów. Wiem też, że bez większego wysiłku można w internecie znaleźć generatory kodów do zdjęcia simlocka z telefonu. W świetle powyższego myślę że już wkrótce jakakolwiek dyskusja o eutanazji będzie zbędna, wystarczy zwrócić uwagę jakiemuś zdolnemu młodzianowi a ten w ramach "podziękowania" ściągnie sobie odpowiedni programik z internetu i zrobi nam zdalnie shutdown. Sąsiad uporczywie słuchający nocą radia na full też nie będzie czuł się już bezpieczny - ten sam młodzian "zdejmie" go dla nas za flaszkę czy paczkę fajek. Jednym słowem - strach się bać co będzie jutro :D
Tuesday, March 11, 2008
Co za dzień ......
Zastanawiam się na czym polega magia dzisiejszego dnia - czy to jakieś wiry na słońcu czy po prostu świat zwariował. Od rana walczę z durnymi wydrukami w SAP-ie, które wbrew logice prawidłowego setupu po prostu nie działają. Na północy Włoch para zakochanych stulatków postanowiła się pobrać. I nie było by w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że zdecydowali się na ten krok po 56 latach narzeczeństwa !! Przecież kurcze niektórzy nie żyją tyle, co tych dwoje żyło na kartę rowerową. No i na dokładkę pewien rosyjski żołnierz w przypływie fantazji pojechał po dwie flaszki wódki 25 tonowym działem samobieżnym, lecz że już był dość nietrzeźwy to robiąc nawrotkę zahaczył o dom mieszkalny. Przy takich sensacjach news o tym, że jednym z brytyjskich miast aresztowano gościa za symulowanie seksu z latarnią uliczną nie robi już wrażenia.
Tak btw. mam wrażenie, że uciekł powszechnej uwadze fakt, że jakiś czas temu prasa doniosła o wywaleniu z pracy w londyńskim szpitalu Polaka, który uprawiał seks z odkurzaczem. Ciekawostką jednak jest to, że złapany na gorącym uczynku tłumaczył się, że w ten sposób chciał wyczyścić swoje rzeczy i że to jest normalna praktyka w Polsce. A ja skończony dureń odkąd sięgam pamięcią wszystkie swoje rzeczy prałem w pralce ....
Tak btw. mam wrażenie, że uciekł powszechnej uwadze fakt, że jakiś czas temu prasa doniosła o wywaleniu z pracy w londyńskim szpitalu Polaka, który uprawiał seks z odkurzaczem. Ciekawostką jednak jest to, że złapany na gorącym uczynku tłumaczył się, że w ten sposób chciał wyczyścić swoje rzeczy i że to jest normalna praktyka w Polsce. A ja skończony dureń odkąd sięgam pamięcią wszystkie swoje rzeczy prałem w pralce ....
Monday, March 10, 2008
Szczyt .....
Znajomy po wizycie ze swoim psem u weta, opowiedział taką oto historię.
Weterynarzowi, jako że oprócz kliniki ma on taki mały przytułek dla zwierzaków, raz na jakiś czas ktoś przynosi jakieś porzucone zwierze. Gość od strony ulicy ma płot w kształcie sztachet. Pewnej nocy, na jednej ze sztachet, ktoś powiesił worek a w worku był oszołomiony i lekko podduszony kot. Weterynarz spojrzał, wzruszył ramionami, przygarnął zwierzaka, odrobaczył, wykąpał, zaszczepił itp i w dwa dni znalazł kotu nowy dom i nowego właściciela. Trzeciego dnia przyszedł do weterynarza facet i kategorycznie zażądał zwrotu ...... worka.
No comments
Weterynarzowi, jako że oprócz kliniki ma on taki mały przytułek dla zwierzaków, raz na jakiś czas ktoś przynosi jakieś porzucone zwierze. Gość od strony ulicy ma płot w kształcie sztachet. Pewnej nocy, na jednej ze sztachet, ktoś powiesił worek a w worku był oszołomiony i lekko podduszony kot. Weterynarz spojrzał, wzruszył ramionami, przygarnął zwierzaka, odrobaczył, wykąpał, zaszczepił itp i w dwa dni znalazł kotu nowy dom i nowego właściciela. Trzeciego dnia przyszedł do weterynarza facet i kategorycznie zażądał zwrotu ...... worka.
No comments
Sunday, March 9, 2008
8 Marca - Dzień Kobiet
Słoneczny poranek, śniadanie, mycie, wyjście z domu i ..... geeeeez jak tu pięknie .... słońce wybudziło ze snu zimowego krzewy i drzewa, trawa nabiera na nowo soczysto-zielonego koloru, w krzakach świergoli wesoło stado wróbli, można by rzec, że przyroda postanowiła przyłączyć się do obchodów Dnia Kobiet. I jakby jeszcze tego było mało - zakwitły Krokusy
Thursday, March 6, 2008
Soczek z Tarczyna
Po otwarciu soku znalazłem na kapslu napis następującej treści:
"Przeciętny człowiek wypija w ciągu swojego życia ok. 32 tysiące litrów wody"
i skojarzył mi się stary dobry kawał:
Anglik opowiada znajomemu Francuzowi swe przeżycia z Afryki:
- Wyobraź sobie, mój drogi, że zgubiliśmy drogę na tej cholernej pustyni i tułaliśmy się po niej ponad tydzień. Sytuacja zrobiła się krytyczna, skończyła się bowiem whisky i umieraliśmy z pragnienia...
Francuz przerywa:
- A nie mogliście poszukać jakiegoś źródła wody ???
- Wody, wody - oburza się Anglik - Czy ty uważasz, że w takiej sytuacji ktoś z nas myślał o kąpieli ?!
I tak sobie myślę, ciekawe ile whisky wypija w swoim życiu przeciętny Anglik, ile wina Francuz a ile wódki Polak ?
"Przeciętny człowiek wypija w ciągu swojego życia ok. 32 tysiące litrów wody"
i skojarzył mi się stary dobry kawał:
Anglik opowiada znajomemu Francuzowi swe przeżycia z Afryki:
- Wyobraź sobie, mój drogi, że zgubiliśmy drogę na tej cholernej pustyni i tułaliśmy się po niej ponad tydzień. Sytuacja zrobiła się krytyczna, skończyła się bowiem whisky i umieraliśmy z pragnienia...
Francuz przerywa:
- A nie mogliście poszukać jakiegoś źródła wody ???
- Wody, wody - oburza się Anglik - Czy ty uważasz, że w takiej sytuacji ktoś z nas myślał o kąpieli ?!
I tak sobie myślę, ciekawe ile whisky wypija w swoim życiu przeciętny Anglik, ile wina Francuz a ile wódki Polak ?
Lwów w pigułce
Byłem, widziałem i jakbym miał po krótce go streścić, to moj Lwów w pigułce prezentuje się mniej więcej tak:
DRZWI :
BRAMY :
KOMUNIKACJA:
SAMOCHODY:
Just for the record: na ostatnim zdjęciu powyżej - to nie jest Warszawa, tylko radziecka Pabieda
- w sporej części Lwowa na ulicach jest bruk zamiast asfaltu - czasem ułożony w miarę równo a czasem no cóż testy zawieszenia w akcji :D,
- Lwów to wspaniały skansen samochodowy - mnóstwo absolutnie starych samochodów, niektóre w totalnie niewidzianych u nas wersjach,
- niektóre auta w miarę współczesne są tak ztuningowane że ech, ręce opadają
- na początku jeśli jesteś łysy - czujesz że tu mocno dbają o łysych - co kilkaset metrów Perukarnia, potem dowiadujesz się że perukarnia = fryzjer :D,
- wprowadzony jest obowiązek ustawowy by wszystkie napisy były w cyrilicy, dzięki temu niektóre powszechnie znane firmy maja niesamowicie egzotyczne bilboardy i nawet jogurty Danio są w cyrylicy,
- większość Lwowa który poznałem ma niską zabudowę, z oryginalnymi starymi kamienicami/budynkami (ale nie tylko stare miasto, tylko z 70% miasta),
- które to kamienice mają niesamowite balkony,
- niesamowite drzwi wejściowe i klimatyczne bramy
- oraz w ogóle są architektonicznymi perełkami,
- kioski z prasą i gazetami są po prostu ładne i dopasowane do ogólnego stylu miasta,
- podobnie jak szyldy na budynkach które również są dopasowane stylem do kamienic,
- komunikacja miejska to głównie dziwaczne autobusy wielkości VW Transportera za 1hr (+/-60 groszy),
- oraz trolejbusy
- w ogóle linie energetyczne prowadzone są środkiem ulicy i tworzą na skrzyżowaniach absolutnie fantastyczne konstrukcje,
- kobieta dobrze ubrana = kobieta w skórzanej kurtce, często skórzanej spódniczce oraz obowiązkowo w butach a'la D'Artagnian (czym wyższe tym bardziej prestiżowe)
- to przeczy regułom grawitacji ale tamtejsze kobiety w butach a'la D'Artagnian na 15 cm obcasie NIE WYWALAJĄ się na wszechobecnym bruku,
- poza tym doskonałe ciemne piwo Cziorne (wytwór tamtejszego browaru) kosztuje w sklepie 1hr (+/- 60 groszy),
- a inne piwa mają zbliżone absurdalnie niskie ceny,
- warto również spróbować również tamtejszego specjału - wódki z miodem i pieprzem :D,
- hotele - najlepiej omijać szerokim łukiem zamiast nich wybierając akademiki i hotele dla doktorantów/nauczycieli
- możesz przejść przez środek ruchliwego skrzyżowania na oczach policji i nie dostać mandatu,
- bo wszyscy jeżdżą i chodzą jak chcą - choć może nie tak jak w Indiach :D
DRZWI :
BRAMY :
KOMUNIKACJA:
SAMOCHODY:
Just for the record: na ostatnim zdjęciu powyżej - to nie jest Warszawa, tylko radziecka Pabieda
Tuesday, March 4, 2008
Jak pozbyc sie sporej cześci reklam małym nakładem pracy czyli lenistwo komputerowe
Pomysł: Bądź leniwy. Skieruj gościa, który chce kupić młot pneumatyczny do najbliższej Apteki. Nie ma bolca żeby to tam kupił.
Realizacja: ściągamy zawartość strony http://someonewhocares.org/hosts/, wgrywamy do pliku hosts na komputerze i voila ! Gdzie szukać swojego pliku hosts można się dowiedzieć na przykład TUTAJ
Czas: przy słabym łączu - 1 minuta - posiadacze telewizorów mogą to zrobić 15 razy w czasie przerwy na reklamę
Dla ciekawskich (czyli jak to działa): Reklamy tak jak inne elementy strony muszą zostać ściągnięte z jakiegoś serwera w internecie. Żeby je pobrać komputer potrzebuje adres tego serwera. My w pliku hosts realizujemy powyższy pomysł, czyli kierujemy kupca na młotek do Apteki (czyli pod zły adres).
Efekt: jakże nam przykro (yes!yes!yes!)- reklam nie da się pobrać :)
Realizacja: ściągamy zawartość strony http://someonewhocares.org/hosts/, wgrywamy do pliku hosts na komputerze i voila ! Gdzie szukać swojego pliku hosts można się dowiedzieć na przykład TUTAJ
Czas: przy słabym łączu - 1 minuta - posiadacze telewizorów mogą to zrobić 15 razy w czasie przerwy na reklamę
Dla ciekawskich (czyli jak to działa): Reklamy tak jak inne elementy strony muszą zostać ściągnięte z jakiegoś serwera w internecie. Żeby je pobrać komputer potrzebuje adres tego serwera. My w pliku hosts realizujemy powyższy pomysł, czyli kierujemy kupca na młotek do Apteki (czyli pod zły adres).
Efekt: jakże nam przykro (yes!yes!yes!)- reklam nie da się pobrać :)
Monday, March 3, 2008
Filozofia czołgu ....
Nadeszła wiosna. Świadczą o tym nie tylko wzmożone opady deszczu ale i fakt że drogowcy wreszcie obudzili się ze snu zimowego i zabrali się do jakiejś pracy, przy czym zamiast praca chyba bardziej odpowiednim słowem byłaby tu dywersja. Większość moich znajomych w drodze do pracy odwozi bowiem swoje pociechy do szkoły. Generalnie skutkuje to tym, że w okresie lipca i sierpnia ruch na drogach spada na mój gust o jakieś 30% a może i 40%. Wystarczy odwiedzić w tym okresie Warszawę by samemu się o tym przekonać. Każdy zdrowo myślący człowiek planowałby więc remont jednej z bardziej istotnych arterii komunikacyjnych na ten właśnie okres, bo i utrudnienia w ruchu nieco mniej odczuwalne i mniejsza liczba aut pojedzie innymi trasami. Miejska dyrekcja dróg jednak broni się jak może przed zarzutem przewidywalności i zdrowego rozsądku, tak więc rozpoczęty właśnie remont ulicy Puławskiej w Warszawie skutkuje tym, że 20 km jedzie się 2h20min (słownie: dwie godziny dwadzieścia minut) podczas gdy dla porównania idący szybkim jednostajnym krokiem człowiek osiąga zawrotną prędkość 6km/h.
Jak powszechnie wiadomo z lekcji fizyki, zmniejszenie objętości naczynia, w którym znajduje się określona ilość cieczy czy gazu skutkuje wzrostem ciśnienia tej cieczy/tego gazu. Analogicznie po wyłączeniu z ruchu remontowanej drogi, znacznie zagęścił się ruch samochodowy w całych jej okolicach co spowodowało również, że wydatnie zwiększyła się ilość cip drogowych na kilometr drogi. Co więcej, już krótka obserwacja pozwoliła mi wysnuć teorię iż w bieżącym roku cipy drogowe kierują się czymś na zasadzie ... nazwijmy to roboczo ....filozofii czołgu. Chodzi mi tu o myślenie: nie umiem jeździć, ale mnie stać, to kupie sobie jak największe auto, a najlepiej czołg, jakby co przynajmniej nic mi się nie stanie. Przy czym oczywiście czym większe auto tym lepsze. Tak więc ostatnio do listy aut które chciały mnie staranować dopisałem dwa Jeep'y, Hondę CRV,Toyote RAV,Porsche Cayenne a wczoraj BMW X5. Dziękuję Bogu, że wojskowe BTRy nie mają dopuszczenia do ruchu drogowego bo podejrzewam że w krótkim czasie oglądalibyśmy je na ulicach. Zapewne niedługo po nich pojawiły by się czołgi. W sumie zastanawiam się czemu jakiś indywidualista nie pokusił się o zakup spycharko ładowarki Ł35. Wtedy już zupełnie nikt by mu nie podskoczył ...
mały update: kumpel (pozdrowienia Patryku), wielbiciel i znawca wojskowości uświadomił mnie że "BTRy jako pojazdy kołowe, a także mniejsze BRDM dają się zarejestrować i używać (co prawda nie dam głowy za szerokość, jednak jestem na 99% pewien że wystarczy mieć prawko kat. C i trochę połazić po urzędach). Tyle że są zbyt kłopotliwe w utrzymaniu". W tej sytuacji czekam kiedy spotkam pierwszego BTR-a z niedzielnym kierowcą czy inną lalą robiącą sobie makijaż bez patrzenia na drogę ...
Jak powszechnie wiadomo z lekcji fizyki, zmniejszenie objętości naczynia, w którym znajduje się określona ilość cieczy czy gazu skutkuje wzrostem ciśnienia tej cieczy/tego gazu. Analogicznie po wyłączeniu z ruchu remontowanej drogi, znacznie zagęścił się ruch samochodowy w całych jej okolicach co spowodowało również, że wydatnie zwiększyła się ilość cip drogowych na kilometr drogi. Co więcej, już krótka obserwacja pozwoliła mi wysnuć teorię iż w bieżącym roku cipy drogowe kierują się czymś na zasadzie ... nazwijmy to roboczo ....filozofii czołgu. Chodzi mi tu o myślenie: nie umiem jeździć, ale mnie stać, to kupie sobie jak największe auto, a najlepiej czołg, jakby co przynajmniej nic mi się nie stanie. Przy czym oczywiście czym większe auto tym lepsze. Tak więc ostatnio do listy aut które chciały mnie staranować dopisałem dwa Jeep'y, Hondę CRV,Toyote RAV,Porsche Cayenne a wczoraj BMW X5. Dziękuję Bogu, że wojskowe BTRy nie mają dopuszczenia do ruchu drogowego bo podejrzewam że w krótkim czasie oglądalibyśmy je na ulicach. Zapewne niedługo po nich pojawiły by się czołgi. W sumie zastanawiam się czemu jakiś indywidualista nie pokusił się o zakup spycharko ładowarki Ł35. Wtedy już zupełnie nikt by mu nie podskoczył ...
mały update: kumpel (pozdrowienia Patryku), wielbiciel i znawca wojskowości uświadomił mnie że "BTRy jako pojazdy kołowe, a także mniejsze BRDM dają się zarejestrować i używać (co prawda nie dam głowy za szerokość, jednak jestem na 99% pewien że wystarczy mieć prawko kat. C i trochę połazić po urzędach). Tyle że są zbyt kłopotliwe w utrzymaniu". W tej sytuacji czekam kiedy spotkam pierwszego BTR-a z niedzielnym kierowcą czy inną lalą robiącą sobie makijaż bez patrzenia na drogę ...
Sunday, March 2, 2008
Subscribe to:
Posts (Atom)