Monday, September 14, 2009

Virtualbox w Ubuntu 9.10 : vboxdrv kernel module was either not loaded

Gdy Virtualbox po skończonym upgrade Ubuntu 9.04 --> 9.10 sypie błedem

VirtualBox kernel driver not installed. The vboxdrv kernel module was either not loaded or /dev/vboxdrv was not created for some reason. Re-setup the kernel module by executing '/etc/init.d/vboxdrv setup' as root.
VBox status code: -1908 (VERR_VM_DRIVER_NOT_INSTALLED).


zamknąć i pyknąć jako root

/etc/init.d/vboxdrv setup

i podziękował :)

Antywirus na Maka

Żeby nie było, że nie ma :) --> www.clamxav.com

Wirusów na maka nie ma, tzn. jest kilka, ale to tzw. wirusy rumuńskie czyli bieda wirusy, najpierw trzeba sobie takiego wirusa samemu uruchomić, a potem samemu rozesłać go do znajomych, bo sam nie potrafi, albo nie ma uprawnień :)

No ewentualnie jak się dostanie jakiś dokument MS Office, można sobie sprawdzić nim się wyśle dalej :)

Życie przerosło kabaret

Myślę, że na trzeźwo bym nie wymyślił tego, co Izba Skarbowa w Katowicach wymyśliła na trzeźwo a mianowicie podatek od inicjatyw społecznych, albowiem jej zdaniem każda darmowa przysługa jest realnym zyskiem dla tego, kto z niej skorzystał. Krótko mówiąc, jeśli robisz coś dla kogoś za darmo, to powinien on zapłacić podatek, bo na tym zyskuje. Jeśli robisz komuś przysługę w zamian za jego przysługę, to płacicie obaj. Co więcej jeśli sąsiad ma super fajnego pieska, którego wszyscy pozostali sąsiedzi lubią i pożyczają tego pieska na spacery do lasu, to sąsiad właściciel pieska też powinien zapłacić podatek, bo zyskuje na wyprowadzaniu pieska.
[Ironia ON] Niestety w wyroku Izby Skarbowej nie jest powiedziane, czy przypadkiem również wyprowadzający nie powinni zapłacić podatku za doznawaną radość w trakcie wyprowadzania pieska na spacer, ale być może ktoś szybko uzupełni tę lukę [Ironia OFF]
Jak dla mnie taki przepis to absolutne mistrzostwo. Myślę, że w kategorii absurdów prawnych tego absurdu nikt nie przebije przez bardzo długi czas.
Zastanawiam się tylko ... Owsiak chyba też teraz zabuli, co nie ? Albo Ci, którzy dostali od niego sprzęt. Tylko kto wtedy będzie chciał go wziąć, jak będzie musiał zapłacić od tego podatek ???

Upgrade Visty do Windows 7 ? Chyba za karę !

Chris Hernandez udostępnił na swoim blogu wyniki czasowe upgrade'u Visty do Windows 7 na różnej maści sprzęcie (od najsłabszego do najmocniejszego) i dla różnego typu użytkowników (od czystego usera dopiero co założonego ze standardowymi ustawieniami, po zaawansowanego usera, z masą dokumentów, zainstalowanych aplikacji i zmienionymi ustawieniami standardowymi systemu). Najwyższy wynik uzyskany : 1220 minut. Co oznacza, że zapuszczając upgrade mamy 20 godzin wolnego. Lub 20 godzin modlimy się, żeby przypadkiem nie brakło prądu :) bo przecież upgrade zazwyczaj jest na tyle ciężkim procesem, że nie daje się wznowić w połowie.
Mając w pamięci ten wynik 1220 minut ciężko mi powstrzymać się od złośliwości, bo przyzwyczajony jestem do OS X, gdzie nawet OS X 10.5 działa bez problemu na 5 letniej maszynie (PowerPC) i najdłużej trwający upgrade systemu przy przejściu 10.2--> 10.3, 10.3--> 10.4 czy 10.4 --> 10.5 nigdy nie zajął więcej niż 45 minut, ale jak tak obiektywnie popatrzeć na uzyskane czasy, to podejrzewam, że mając do zrobienia upgrade z Visty do Windows 7 już chyba szybciej byłoby zrobić format całego twardziela, instalkę siódemki na czysto, instalkę wszystkich aplikacji i wgranie wszystkich dokumentów z backupu. Podejrzewam (bo nigdy nie instalowałem Windows 7), że zajęło by to w sumie no góra trzy godziny.
A tak przy okazji: chyba będziemy niedługo świadkami narodzin nowego systemu karania pracowników/uczniów/dzieci : zrobienie za karę upgrade'u Visty do Windows 7 na nie najnowszym sprzęcie. Walory edukacyjne takiej kary - bezcenne.

Zdrowy rozsądek wymusza piractwo ???

Dawno dawno temu, kiedy uchwalano polskie prawo dotyczące praw autorskich, autorzy projektu byli na tyle trzeźwo myślącymi ludźmi (i chwała im za to), że uchwalili prawo do robienia kopii. Przekładając to z polskiego na nasze, robiąc sobie kopię posiadanego filmu, czy muzyki, czy software'u z oryginalnego nośnika, nie naruszam prawa. Co więcej program, który to robi, również jest legalny, nawet jeśli po drodze przełamuje zabezpieczenia na płycie, by móc tą kopię wykonać.
Niestety nie wszyscy byli na tyle trzeźwo myślący. U Niemców na przykład przez jakiś czas obowiązywał zakaz sprzedaży programu CloneCD, ponieważ obchodził on wszystkie możliwe zabezpieczenia antypirackie umożliwiając skopiowanie dowolnego CD, bez względu na poziom zabezpieczenia. W Stanach obecnie prawo stoi w jakimś szerokim rozkroku, który grozi szpagatem, ponieważ z jednej strony kupujący ma prawo zrobić sobie kopię zakupionego filmu, z drugiej zaś strony nie wolno sprzedawać programów i urządzeń, które pozwalają kopiować materiał zabezpieczony (patrz ostatni proces przeciwko firmie Real Networks).
Dlaczego kopiowanie jest potrzebne ? No choćby dlatego, że chcąc posłuchać swojej ulubionej płyty CD w aucie, nie narażam jej na porysowanie, nie upadnie mi na dywanik i nie stanę na niej przypadkiem, nie porysuje mi się, bo włożyłem ją bez okładki do kieszonki na drzwiach w której miałem jeszcze 10 innych rzeczy itp itd. Tak pozbyłem się płyty Meteora zespołu Linkin Park i nauczka była wystarczająca bym się przekonał do kopiowania. Podobnie jest z filmami DVD. Na jednym z moich ulubionych filmów wojennych to jest Helikopter w ogniu (org. Blach Hawk down), nauczyłem się, że oryginał, to sobie może ładnie stać na półce, a bezpieczniej jest jak w użytku jest kopia. Możliwość wykonywania z niego kopii na swój użytek jest moim zdaniem podstawowym wymaganiem wobec danego nośnika. Pozbawiając się możliwości wykonania kopii ryzykuję wywaleniem kasy za film, czy muzykę po prostu w błoto.

Dlaczego o tym wszystkim piszę ? Ano trafiłem na artykuł Szansa na możliwość legalnego kopiowania dysków Blu-ray i powaliły mnie tam trzy informacje o odtwarzaczu/kopiarce Blue-ray firmy Pioneer:
a) kopiarka, która tworzy na dysku twardym kopię płyty Blue-ray najpierw wysyła zapytanie do serwera określonej wytwórni filmowej w celu ustalenia, czy dla danego filmu może zostać wykonana kopia
b) w niektórych przypadkach wykonanie kopii jest zupełnie niemożliwe (!!!) bądź też możliwe jest tylko po uiszczeniu odpowiedniej opłaty dla wytwórni (!!!)
c) Ponadto Pioneer chce na swoich urządzeniach TAP udostępnić możliwość korzystania z usług serwisów społecznościowych takich jak Twitter, tak aby użytkownicy mogli za pomocą pojedynczego kliknięcia informować swoich obserwatorów o aktualnie oglądanym filmie bądź odsłuchiwanym utworze muzycznym (po jaką cholerę miałbym informować kogokolwiek co akurat oglądam czy czego akurat słucham ???)

Amerykanom już chyba naprawdę bije mocno na łeb. Płacąc za film staję się posiadaczem nośnika z filmem z którym nic nie mam prawa zrobić, oprócz odtworzenia. Nie mogę go zgrać na ipoda, nie mogę go skopiować na dysk twardy swojego odtwarzacza blue-ray, nie wolno mi go skopiować (bo nie mogę w USA kupić programu, który mi to umożliwi), no po prostu chore. Zdrowy rozsądek wymusza piractwo, ponieważ to jest chore bym nie mógł wykonać kopii z legalnie posiadanego nośnika. To mniej więcej tak, jakbym w automacie z napojami zakupił puszkę Coca-Coli, którą wolno mi tylko i wyłącznie wypić duszkiem i tylko nie dalej niż 3 metry od automatu, nie wolno mi mieszać napoju z niczym innym a zużytą puszkę mam odstawić do automatu w ciągu 2 minut. Efektywnie więc nie mogę napić się Coli 5 metrów od automatu i nie mogę zabrać puszki ze sobą, nie mogę z tej Coli zrobić drinka a odstawienie jej 5 minut później, czy w ogóle nieodstawienie zużytej puszki jest wykroczeniem. Wyobrażacie sobie taką rzeczywistość ? Ja nie potrafię. A wychodzi na to, że w przypadku filmów Blue-Ray taka będzie. A w przypadku iphone'ów i iPodów już taka jest. I wiele osób się na to godzi i jeszcze za to płaci.

Zgadzacie się na to ?