Thursday, February 28, 2008

Brytyjskie dzieci nie wiedza, gdzie jest ich kraj

Jak doniosła onegdaj (2006-10-22) Polska Agencja Prasowa:

Co piąte ankietowane brytyjskie dziecko w wieku od 6 do 14 lat nie umie wskazać swego kraju na mapie - wynika z sondażu dla magazynu "National Geographic", opublikowanego w niedziele. Zatrważający odsetek uczniów z Londynu nie ma pojęcia, jak nazywa sie stolica Wielkiej Brytanii.
Jeszcze większa jest niewiedza młodych Brytyjczyków, wykazana w sondażu, którym objęto ponad tysiąc dzieci, jeśli chodzi o resztę świata.
Okazuje sie np., ze niemal co drugi (40 proc.) nie jest w stanie znaleźć na mapie Stanów Zjednoczonych - w wypadku Iraku ta bezradność sięga 86 proc. ankietowanych.
Mało tego - co dziesiąte dziecko nie umiało wymienić nazwy przynajmniej jednego kontynentu.


Rozumiałbym takie wyniki gdyby ankieta odbywała się gdzieś wśród plemion głęboko w afrykańskim buszu ale w Anglii ? WTF ?! Kogo za to winić ? Dzieci ?! nauczycieli ?! a może rodziców ? Nie umiem tego zrozumieć jak można wychowywać dzieci na takie głąby i mając tego świadomość nie palnąć sobie w łeb ?! Mam nieodparte wrażenie że tegoroczne ankiety w UK wyjdą dużo lepiej i wszyscy będą piali z zachwytu. Intuicja jednak podpowiada mi, że tylko dzięki dzieciom z polskiej emigracji ...

Wednesday, February 27, 2008

O logice zachowań kobiecych ...

Wpadła kiedyś w moje ręce taka oto historyjka. Mimo iż nie znam jej autora ani tłumacza pozwolę sobie ją tu zacytować w całości ze względu na jej wysoce edukacyjne walory.

Powiedzmy, że facetowi imieniem Roger podoba się kobieta... Nazwijmy ją Elaine. Zaprasza ją do kina; ona się zgadza; spędzają razem miły wieczór. Kilka dni później proponuje jej obiad w restauracji i znów oboje są zadowoleni. Zaczynają się spotykać regularnie i żadne z nich nie widuje się z nikim innym. Aż któregoś wieczoru w samochodzie, Elaine zauważa: "A wiesz, że dziś mija dokładnie sześć miesięcy odkąd się spotykamy?"

W samochodzie zapada cisza. Dla Elaine wydaje się ona strasznie głośna. Dziewczyna myśli: "Kurczę, może nie powinnam była tego mówić. Może on nie czuje się dobrze w naszym związku. Może sądzi, że próbuję na nim wymusić jakieś zobowiązania, których on nie chce, albo na które nie jest jeszcze gotowy."
A Roger myśli: "O rany. Sześć miesięcy".
Elaine myśli: "Ale zaraz, ja sama nie jestem pewna, czy chcę takiego związku. Czasami chciałabym mieć więcej przestrzeni, więcej czasu, żebym mogła przemyśleć, co chcę dalej zrobić z tym związkiem. Czy ja naprawdę chcę, żebyśmy posuwali się dalej...? W zasadzie... do czego my dążymy? Czy tylko będziemy się nadal spotykać na tym poziomie intymności? Czy może zmierzamy ku małżeństwu? Ku dzieciom? Ku spędzeniu ze sobą całego życia? Czy ja jestem już na to gotowa? Czy ja go właściwie w ogóle znam?"
A Roger myśli: "... czyli... to był... zobaczmy... czerwiec, kiedy zaczęliśmy się umawiać, zaraz po tym, jak odebrałem ten samochód, a to znaczy... spójrzmy na licznik... Cholera, już dawno powinienem zmienić olej!"
A Elaine myśli: "Jest zmartwiony. Widzę to po jego minie. Może to jest zupełnie inaczej? Może on oczekuje czegoś więcej - większej intymności, większego zaangażowania... Może on wyczuł - jeszcze zanim sama to sobie uświadomiłam - moją rezerwę. Tak, to musi być to. To dlatego on tak niechętnie mówi o swoich uczuciach. Boi się odrzucenia."
A Roger myśli: "I muszą jeszcze raz sprawdzić pasek klinowy. Cokolwiek te bałwany z warsztatu mówią, on nadal nie działa dobrze. I niech nie próbują tego zwalać na mrozy. Jakie mrozy? Jest 8 stopni, a ten silnik brzmi jak stara śmieciarka! I jeszcze zapłaciłem tym niekompetentnym złodziejom 600$."
A Elaine myśli: "Jest zły. Nie winię go. Też bym była na jego miejscu. Czuję się taka winna, każąc mu przez to przechodzić, ale nic nie poradzę na to, co czuję. Po prostu nie jestem pewna..."
A Roger myśli: "Pewnie powiedzą, że gwarancja jest tylko na 90 dni. To właśnie powiedzą, szczury."
A Elaine myśli: "Może jestem po prostu idealistką, czekającą na rycerza na białym koniu, kiedy siedzę obok wspaniałego mężczyzny, mężczyzny, z którym lubię być, na którym naprawdę mi zależy, któremu chyba także zależy na mnie. Mężczyzny, który cierpi z powodu mojej egoistycznej, dziecinnej, romantycznej fantazji."
A Roger myśli: "Gwarancja! Ja im dam gwarancję! Powiem, żeby ją sobie wsadzili w..."

- Roger - odzywa się Elaine.
- Co? - pyta Roger, wyrwany niespodziewanie z zamyślenia.
- Proszę, nie dręcz się tak - kontynuuje Elaine, a jej oczy zaczynają napełniać się łzami - Może nigdy nie powinnam... Czuję się tak... (załamuje się i zaczyna szlochać)
- Co? - dopytuje się Roger.
- Jestem taka głupia... Wiem, że nie ma rycerza. Naprawdę wiem. To głupie. Nie ma rycerza i nie ma konia.
- Nie ma konia?
- Myślisz, że jestem głupia, prawda? - pyta Elaine.
- Nie! - odpowiada Roger, szczęśliwy, że wreszcie zna prawidłową odpowiedź.
- Ja tylko... Ja tylko po prostu... Potrzebuję trochę czasu...
(następuje 15- sekundowa cisza, podczas której Roger, myśląc najszybciej jak potrafi,
próbuje znaleźć bezpieczną odpowiedź. W końcu trafia na jedną, która wydaje mu się
niezła) - Tak - mówi.
Elaine, głęboko wzruszona, dotyka jego dłoni. - Och, Roger, naprawdę tak czujesz? - pyta.
- Jak? - odpowiada pytaniem Roger.
- No, o tym czasie... - wyjaśnia Elaine.
- Och... Tak.
(Elaine odwraca się ku niemu i patrzy mu głęboko w oczy, sprawiając, że Roger zaczyna się czuć bardzo nieswojo i obawiać, co też ona może teraz powiedzieć, zwłaszcza, jeśli to dotyczy konia. W końcu Elaine przemawia)
- Dziękuję ci, Roger.
- To ja dziękuję - odpowiada mężczyzna.

Potem odwozi ją do domu, gdzie rozdarta, umęczona dusza chlipie w poduszkę aż do świtu, podczas gdy Roger wraca do siebie, otwiera paczkę chipsów, włącza telewizor i natychmiast pochłania go powtórka meczu tenisowego między dwoma Czechami, o których nigdy wcześniej nie słyszał. Cichy głosik w jego głowie podpowiada mu, że w samochodzie wydarzyło się dziś coś ważnego, ale Roger jest pewny, że nigdy nie zrozumie, co, więc stwierdza, że lepiej wcale o tym nie myśleć (tę samą taktykę stosuje w stosunku do głodu na świecie).

Następnego dnia Elaine zadzwoni do swej najbliższej przyjaciółki, może do dwóch i przez sześć godzin będą omawiać tę sytuację. Drobiazgowo zanalizują wszystko, co ona powiedziała i wszystko, co on powiedział, po raz pierwszy, drugi i n-ty, interpretując każde słowo, każdą minę i każdy gest, szukając niuansów, znaczeń, rozważając każdą możliwość... Będą o tym dyskutować, przez tygodnie, może przez miesiące, nie osiągając żadnej konkluzji, ale także wcale się tym nie nudząc.
W tym samym czasie, Roger, grając w golfa ze wspólnym przyjacielem jego i Elaine, zatrzyma się na chwilę przed uderzeniem, zastanowi i zapyta:
- Norman, nie wiesz, czy Elaine kiedyś miała konia?



Śmieszne, co ??? I tak. I nie. Tak, jeśli uznać za zabawną przepaść miedzy kobiecym i męskim rozumieniem świata. Nie, bo Kobieta w całości składa się z uczuć, żyje nimi, kieruje się nimi, i każdym ruchem wyraża je na swój sposób, a to jest wskazówka by nie oczekiwać logiki w męskim rozumieniu tego słowa i nie próbować postrzegać zachowań Kobiety przez pryzmat takiej logiki. To jest z góry skazane na nieporozumienie. Każdy dojrzały facet mający na koncie chociaż jeden poważny związek wie, że w zależności od humoru Kobiety jej preferencje i zachowania potrafią zmienić się o 180 stopni. I trzeba na własnej dupie to odczuć, żeby to zrozumieć. A jeśli to rozumiesz, to powyższa historyjka nie jest już śmieszna. Jeśli jednak nadal Cię ona śmieszy, przeczytaj ją jeszcze raz. To jest klucz na drodze do zrozumienia Kobiet. Doskonale w ten klimat wpisuje się inna historyjka, tym razem już z naszego podwórka - podobnie jak w przypadku pierwszej autor nieznany.

JEJ pamiętnik:
"Sobota wieczorem, wydał mi się trochę dziwny. Umówiliśmy się na drinka w barze. Ponieważ całe popołudnie z koleżankami byłam na zakupach, myślałam, że może to moja wina...dotarłam trochę z opóźnieniem ; ale on nic nie powiedział. Żadnego komentarza. Rozmowa była jakaś spięta, więc ja proponowałam pójść w inne miejsce, bardziej spokojne, intymne. W drodze do ładnej restauracji on dalej był dziwny. Był jakby nieobecny. Próbowałam go rozbawić, i zaczęłam się zastanawiać czy to moja wina czy nie! Pytałam czy coś nie tak zrobiłam, on powiedział że nie mam z tym nic wspólnego, ale jego odpowiedź nie była przekonująca. Później w drodze do domu objęłam go i powiedziałam że go bardzo kocham ale on dał mi tylko zimny pocałunek bez żadnego słowa. Nie wiem jak tłumaczyć jego zachowanie, nic nie powiedział... nie powiedział że mnie kocha... bardzo się tym martwię! W końcu byliśmy w domu; w tamtej chwili byłam pewna że on chciał mnie zostawić; próbowałam z nim rozmawiać, ale on włączył telewizor i oglądał coś zanurzony w myślach, chcąc jakby powiedzieć że wszystko się skończyło. W końcu poddałam się i poszłam spać. Ale dziesięć minut później, niespodziewanie on też przyszedł do łóżka, i o dziwo oddał moje pieszczoty, i kochaliśmy się, mimo że cały czas był jakiś zimny, jakby daleko ode mnie. Próbowałam rozmawiać znowu o naszej sytuacji, o jego zachowaniu, ale on już spał. Zaczęłam płakać, i płakałam całą noc aż zasnęłam. Jestem pewna że on myśli o innej, moje życie jest takie trudne."

JEGO pamiętnik:
"Legia przegrała... ale przynajmniej był sex !"

Tuesday, February 26, 2008

Między nami a Kobietami ...

W noc poślubną panna młoda mówi do swojego świeżo poślubionego:
- Ponieważ jesteśmy teraz małżeństwem, musimy wprowadzić pewne zasady dotyczące seksu - Jeśli wieczorem mam uczesane włosy oznacza to, że nie mam wcale ochoty na seks, jeśli są w lekkim nieładzie, to znaczy, że mogę, ale nie muszę mieć ochoty na seks, a jeśli są w nieładzie, to znaczy, że mam ochotę się kochać.
- W porządku kochanie - odrzekł mąż - żeby wszystko było uporządkowane musisz wiedzieć, że wieczorem po powrocie z pracy zawsze piję drinka. Jeśli wypiję tylko jednego, to znaczy, że nie mam ochoty na seks, jeśli wypiję dwa to znaczy, że mogę, ale nie muszę mieć ochoty na seks, a jeśli wypiję trzy, to stan twoich włosów nie ma znaczenia.

Monday, February 25, 2008

Pijany to ma szczęście ...

Do niecodziennego zdarzenia doszło na stacji kolejowej w Grębowie w powiecie tarnobrzeskim (Podkarpackie). Nad śpiącym na torach 17-latkiem przejechała lokomotywa i cztery wagony. Nastolatka obudził huk przejeżdżającego nad jego głową pociągu. Maszynista pociągu relacji Warszawa-Zagorz, dojeżdżając do stacji w Grębowie, zauważył człowieka leżącego pomiędzy torami. Uruchomił hamulce. Lokomotywa i cztery wagony przejechały nad leżącym człowiekiem, dopiero piaty wagon zatrzymał sie nad jego ciałem. Do mężczyzny podbiegła obsługa pociągu. Na ich oczach mężczyzna zaczął sie budzić. Chwile później zdziwiony, ziejąc alkoholem, wygramolił sie spod wagonu. Przy torach stal oparty o słupek rower, a obok butelka z wódką, pepsi i szklaneczka.

("Gazeta Krakowska" nr 255)

Friday, February 22, 2008

Lenistwo - filozofia niewykonywania rzeczy zbędnych

Uznaję lenistwo jako filozofię niewykonywania rzeczy zbędnych. Po prostu szkoda naszej energii i naszego czasu na bezsensowne ruchy skoro efekt jest ten sam albo żaden.

Pierwszy raz zetknąłem się z tą filozofią dość dawno temu, kiedy byłem jeszcze młodym szczylem. Umówiliśmy się rodzinnie na odwiedziny u znajomych, którzy byli właścicielami sklepu z częściami samochodowymi. Jako że była sobota, to znajomi musieli siedzieć w sklepie bo klientela dopisywała, tak więc umówiliśmy się że najpierw posiedzimy z nimi w sklepie a po 13.00 przeniesiemy się na ogród za budynkiem.
Siedzimy z nimi za ladą i twardo dyskutujemy na tematy wszelakie. Znajomi zaś non stop obsługują klientów, którzy ku naszemu zdziwieniu wręcz mijają się w drzwiach. Regularnie jednak od rozmowy z nami i obsługi klientów odrywa ich dzwoniący z nienaturalną częstością telefon. Za każdym razem pan Heniu podnosi słuchawkę i spokojnym głosem mówi "no tak, kredyt gotowy, proszę przyjechać, do widzenia" i odkłada słuchawkę po czym spokojnie kontynuuje to co robił. Po którymś z serii telefonie ciekawość zwyciężyła i zapytałem:
- panie Heniu ? sklep słabo idzie ???!!! zmieniacie branżę ???!!! przerzucacie się na kredyty ???!!!
- [zrezygnowanym głosem] eeeeeeeee nie .... dział kredytowy XXX na swojej ulotce przez pomyłkę wydrukował nasz numer i sam widzisz co się teraz dzieje
- no dobra to czemu nie mówicie że to jest pomyłka ....
- [dalej zrezygnowanym głosem] na początku mówiłem ... ale wiesz jak jest : dzień dobry moje nazwisko iksińska czy mój kredyt już rozpatrzony ? nie to nie bank to jest pomyłka ..... ale ja mam taki numer na ulotce ...ale mowie pani ze to pomyłka ...to z kim mam porozmawiać o kredycie ...no z bankiem proszę pani .....a to może mi pan podać prawidłowy numer ...tak pierwsze dwa na ulotce są dobre ten trzeci to pomyłka .... no dobrze dziękuje ......jak myślisz ile to zajmuje czasu ? a niektórym sie wydaje ze źle centrala połączyła i dzwonią drugi raz ...i tak cały dzień ..... to ja bym cały dzień nic nie robił tylko telefony odbierał a sklep kto będzie prowadził ????
- no fakt
- a tak 15 sekund i spokój :)
- no, krótka piłka !
W ten oto sposób po raz pierwszy zetknąłem się z przypadkiem oszczędzania energii na zbędnych ruchach i przyznam to nie bez pewnego podziwu, w wykonaniu na poziomie absolutnie mistrzowskim :D Dzisiaj głęboko wierzę, że nie ma sensu tracić energii na zbędne ruchy i dlatego zamiast robić kilkanaście zdjęć oświetlonej sztucznym światłem latarni gdańskiej starówki i odstawiać karkołomne sztuczki z dopasowaniem balansu bieli, od razu przełączam aparat na RAW. Ileż problemów mniej ? Ileż czasu więcej na kompozycję ?

Tuesday, February 19, 2008

O wytrwałosci w fotografowaniu i alternatywach w oszkleniu :D

O tym ze jeśli coś porusza sie szybko a chcemy temu zrobić nierozmazane zdjęcie, to trzeba ustawić jak najkrótszy czas naświetlania, wie (chyba) każdy. Niestety zasada ta zupełnie nie sprawdza sie w przypadku śmigłowców :D Ustawiamy czas zgodnie z powyższą zasada i otrzymujemy piękne zdjęcie śmigłowca .... którego wirnik sie nie porusza. O tym że takie zdjęcie wygląda beznadziejnie nie trzeba chyba nikogo przekonywać (a przynajmniej ja tak sądzę). Z kolei jeśli czas naświetlania znacząco skrócimy, otrzymamy piękną poruszającą sie plamę przypominającą z zarysu śmigłowiec!!! Perfekcyjne zdjęcie śmigłowca jest wiec IMO takim zdjęciem, na którym uchwycony korpus helikoptera jest w bezruchu (ostry), widoczny jest ruch wirnika (poprzez jego mniejsze lub większe rozmazanie w zależności od gustu fotografującego).
Pewnego dnia mój dobry kumpel (pozdrowienia Piotrze :D) wyciągnął mnie na zdjęcia na piknik lotniczy w Góraszce. Pech chciał że przypadkiem pojawiła się tam eskadra śmigłowców Mi-24 (Hind), które akurat wróciły z Iraku. Akrobacji, które pokazano na tych śmigłowcach nie da sie opisać słowami, to naprawdę trzeba było zobaczyć (pokazane wersje to ok. 10-12 ton). Dzięki Bogu trwały one na tyle długo, że w końcu wstrzeliłem się w dobre parametry naświetlania i zrobiłem dokładnie takie zdjęcie jak chciałem (widać je poniżej).



Dość dawno temu przeczytałem jakiś post o alternatywnych obiektywach do Canona - w szczególności chodziło tam o obiektywy na gwincie m42, wszem i wobec znane w Polsce jako obiektywy do Zenita. Główną tezą tego artykułu było to, że (ku mojemu największemu zdziwieniu) za niezwykle rozsądne pieniądze można nabyć obiektyw w tym systemie dający naprawdę dobry jakościowo obraz i podłączyć go przez przejściówkę do korpusu. Traf chciał, że przyjaciel mój miał do sprzedania obiektyw TAIR-11A (135/2.8) wymieniany we wspomnianym źródle jako jeden z lepszych więc go od niego uwolniłem. Sporej wielkości słoik, solidnej wagi i wykonania. Ciesze się, że go kupiłem (dzięki Waldi :D). Osobiście uważam to szkło za najlepszy systemowy obiektyw 135 do Zenita jaki kiedykolwiek miałem okazję używać. Poniżej kilka zdjęć, które mam nadzieję oddają atmosferę tego pikniku - i wszystkie robione tym właśnie obiektywem (uprzedzając ewentualne pytania: TAK, kropiło a ja nie wpadłem na genialny pomysł by przetrzeć obiektyw :D)


























Monday, February 18, 2008

Miodzio

gazeta Wyborcza publikuje wywiad z prof. Arturem Stojko a w nim następującą ciekawostkę:

Jak możemy sami odróżnić miód pełnowartościowy od fałszowanego?

- Bardzo prosto. Wiele osób kupuje płynny miód, bo lepiej wygląda. Tymczasem pełnowartościowy miód po 3-4 miesiącach zawsze się skrystalizuje. Co innego, jeśli producent doleje do niego... wody. Wtedy zachowa stan płynny, ale straci też swoje wartości zdrowotne. Zostają tylko kalorie. Gdy kupuję miód w sklepie, zawsze sprawdzam na etykiecie, kiedy został rozlany. Jeśli po 4 miesiącach miód w słoiku nadal jest płynny, odstawiam go, bo to na sto procent fałszywka.

Tuesday, February 12, 2008

Mody pamięci żałobny rapsod ...

Zdarzyło mi się zostawić moją Kobietę z zakupami na ławce w centrum handlowym, zaś samemu oddalić się na moment. Wracam i widzę jak wręcz krztusi się ze śmiechu. Okazało się, że chwilę temu przedefilowała przed nią kobieta ubrana w czarne jeansy i czarną bluzkę, na którą miała założony różowy stanik. To nie pomyłka. RÓŻOWY stanik NA (a nie pod) bluzkę. Absurdalność tego obrazu spowodowała, że również się uśmiałem. Siedzimy dalej i nagle nasz wzrok pada na wystawę sąsiedniego sklepu, na której manekina ubrano w koszulę (taką jak do garnituru, z kołnierzykiem, mankietami itp) a na nią założony ma T-shirt. OMG! Wybuchnęliśmy śmiechem. Powiedziałem coś w stylu: Boże, co to za moda, po prostu czas umierać ! Ledwo skończyłem to mówić, obok nas przeszła dziewczyna, która na jeansy (i buty "oficerki" do kolan) miała założoną miniówkę. Miniówkę NA jeansy! WTF ?! Ta niepojęta mnogość ubranych jak pajace sprawiła, że zacząłem się oglądać w poszukiwaniu jakiejś ukrytej kamery. I o zgrozo, nie znalazłem jej. Co więcej nie mogłem jej znaleźć, bo cały ten cyrk, to obecnie pieprzone realia. Nie wiem jak dalej potoczy się rozwój ludzkości, najwyraźniej jednak musiałem przegapić jakiś megakataklizm, który sprawił, że moda sprowadza się do tego, by wyglądać jak kloszard, który właśnie opierdolił lumpex i pozakładał na siebie wszystko, co tylko pasowało rozmiarem.

Jaskiniowiec

PS. Korzystając z okazji chciałbym serdecznie podziękować wszystkim kobietom, które ubierają się jak kobiety w klasycznym rozumieniu tego stwierdzenia, tj. zakładają stanik POD bluzkę (bądź nie zakładają go wcale :D), zaś sukienki/spódniczki nie noszą na spodnie, tylko zamiast nich. Nawet nie wiecie ile dobra czynicie :D

[luty 2007]

Monday, February 11, 2008

Jak dobrze, że nie ja .....

Wyszedłem późno z pracy .... padałem na ryj ze zmęczenia - rano dwie godziny spędzone w drodze do pracy, potem 11 godzin w pracy, teraz ledwo dowlokłem się na przystanek ... po prostu droga krzyżowa. Stoję na przystanku i oczywiście mój ukochany autobus dopiero za 15 minut .... oczywiście czekam a jest zimno i ciemno, wiatr hula po przystanku .... przychodzi człowiek .... staje obok mnie ..... , co chwila pyta  za ile jest jego autobus, i każdy autobus który odjeżdża ... powoduje ze ten człowiek znów pyta czy to jego autobus. W jego głosie słychać strach a on sam zachowuje się jak przestraszone zaszczute zwierze, które nie chce nic innego, jak tylko uciec z tego miejsca. W końcu stojący obok niego starsi ludzie mówią, żeby się nie bał, że oni w to samo miejsce i ze pojada z nim i powiedzą kiedy wsiąść...  Stoimy dalej ... podjeżdża autobus .... ten człowiek znów pyta, czy to jego autobus. Przerywam lekturę, odwracam się do niego i widzę nienaturalnie białe oczy tego człowieka patrzące wprost  ...
Autobus nadal stoi a dokładnie na wysokości tego człowieka w autobusie, tyłem do kierunku jazdy i patrząc na tego faceta siedzi naprawdę piękna dziewczyna. Delikatne usta, piękne ogromne oczy, burza blond włosów, po prostu nie można oderwać oczu ...... mimowolnie się uśmiechnąłem. I w tym momencie uświadomiłem sobie, że przecież on jej nie widzi. Zaraz potem uświadomiłem sobie ile radości daje mi widok mojej własnej kobiety ...patrzenie jak śpi, jak sprząta jak czyta jak się śmieje, spokój który mnie ogarnia gdy tonę w jej spojrzeniu, patrzenie na nią gdy skacze radośnie w rytm muzyki czy jak pomrukuje radośnie jedząc ciasto i pijąc kawę ...... a ten człowiek nie może tego doświadczyć .... nie popatrzy w oczy swojej kochanej osobie i nie utonie w jej spojrzeniu ... a kiedy dostrzeże miłość w jej oczach nie powie jej : kochanie jest cholernie źle nie mamy kasy ale damy rade bo mamy siebie ... wytrzymam bo dodajesz mi sił..... nie spojrzy w pełne radości oczy swojego dziecka, którego bezwarunkowa miłość nadaje sens tak wielu momentom życia. I ten człowiek pozbawiony tych wszystkich rzeczy.
Nie wiem czy powinienem powiedzieć więcej dzieląc się  tak w sumie intymną obserwacją świata ... ale może po prostu powiem tyle: wiem jak bardzo czasem potrafi być źle, i wiem że pewnie czasem jest koszmarnie ale jeśli zdarzy się taki moment to pomyśl o tym człowieku, o nim i o sobie i może dostrzeżesz to, co mnie dane było dostrzec na tym przystanku ...

[listopad 2005]

Kobyłka u płotu .......

Przed naszymi oczami przewijają się miejsca, obrazy, ludzie czy wydarzenia,
którzy przez sam fakt bycia dokładnie w tym miejscu i czasie wywołują jakąś
reakcję z naszej strony, a czasem po prostu dają nam do myślenia.
To miejsce ma służyć takim właśnie podręcznym zapiskom z życia.