Monday, March 30, 2009

Playboy bez cycków ?

Przeczytałem gdzieś, że w Playboy'u wykorzystano jeden z najnowszych modeli Harleya (tzw. V-Rod Muscle) do sesji foto, więc zacząłem szukać i ..... znalazłem. Rozwalił mnie jednak komentarz do samej okładki Playboya mniej więcej tej treści : What kinda parallel universe did that issue come from? Playboy without Boobies ??? Oh The Humanity!!
Tak zupełnie na marginesie nasunęła mi się ciekawa obserwacja - tylko trzeba spojrzeć tu. Tak, centralnie siedzi tam ta sama chudzinka co na okładce, epatując swoimi długimi blond włosami, choć na przykład moja Żona miała dłuższe i ładniejsze, gdy się pobieraliśmy, ale nie do tego tu dążę - spójrzcie nieco niżej. Pod jej lewą rękę. Wiele rzeczy w życiu widziałem i staram się już nie dziwić kolejnym wymysłom ludzkości, jest jednak małe ale. Człowiek żyjąc codziennością nie spodziewa się, że Metallica zacznie grać disco polo, a Doda zostanie lead vocalem Behemotha. Analogicznie Harley, czyli marka zdecydowanie tradycyjna wydawałby się zobowiązany do trzymania się pewnych "tradycyjnych" rozwiązań, typu silnik w układzie V itp. Nie sądziłem, że doczekam dnia w którym Harley walnie w swoim motocyklu światła z LED-ów. W wielu motocyklach widziałem światło z LED-ów, ale nigdy bym nie przypuszczał, że zobaczę je w HD. Postawiłbym nawet na to flaszkę. I jak widać przegrałbym. Ciekawe co będzie następne ???

[na marginesie: wyszło jednak na to, że komuś w firmie HD spodobała się ta blond chudzinka, bo zaprosili ją też do pozowania do oficjalnego kalendarza HD V-Rod 2009]

Czasy się zmieniły

Zmiana czasu cz. II

Kurna drugi dzień już wstaje rano i jestem rozbity tak, jakby mi ktoś deską w łeb pier***. Nie dość, że jestem nieprzytomny, i łeb mnie boli, to schody na dół pokonuję praktycznie na autopilocie trzymając się ściany :) Gdzieś w okolicach parteru powoli zaczyna mi się bootować BIOS, więc buziak na powitanie z Żoną i dreptam do automotywatora (ekspres do kawy) po porcję motywacji (kawy). Pod koniec pierwszej szklanki mój mózg zaczyna w końcu odbierać jakieś bodżce od reszty mojego ciała i zaczynam czuć przerażliwy głód. Teleportuję się do lodówki, nastawiam ekspres na drugą kawę i powoli zabieram się do śniadania. W miarę spożywanego pożywienia mój organizm zaczyna się budzić. Patrzę na zegarek. No tak minęła już ponad godzina od momentu jak wstałem. Gdzie ten czas tak leci ? Patrząc nareakcję mojego organizmu, mogę świadomie powiedzieć, że zmiana czasu zdecydowanie mi nie służy. Otwieram Wyborczą i od pierwszego strzału trafiam na artykuł zatytułowany Dojście do "normy" po zmianie czasu może nam zająć nawet tydzień!. No to super. Czy jeszcze przez tydzień będę wstawał rano nieprzytomny i wypijał po dwie kawy na śniadanie, żeby się dobudzić. Chyba sprawdza się to, co powiedział kiedyś mój kumpel : wstać mogę o dowolnej godzinie ale i tak nie obudzę się przed dziewiątą