Zacząłem się interesować tym, jak mądrze poumieszczać różne rzeczy w garażu i jak zagospodarować dostępną mi przestrzeń. Interesowało mnie też urządzenie miejsca do majsterkowania. I w trakcie poszukiwań trafiłem na stronę Studio Garaż +, które specjalizuje się w realizowaniu aranżacji garaży bardzo bogatym ludziom. Warto przejrzeć sobie galerię i dostępne produkty, bo pomysły mają bardzo fajne, i choć ze zdjęć już widać, że tanio to być nie może, to zawsze parę pomysłów można sobie podejrzeć i zrobić samemu taniej. Poza tym na zdjęciach widać tego pięknego roadstera (patrz zrzut ekranu poniżej), nie kojarzę marki, ale auteczko wygląda wręcz zjawiskowo.
Thursday, September 3, 2009
Canon EOS 7D
Pamiętacie jeszcze taką rzeczywistość, gdy istniał Mur Berliński i Europę można było podzielić na dwie części tj.: Układ Warszawski i NATO? Pomiędzy USA a ZSRR odbywał się wtedy tzw. wyścig zbrojeń - w dużym uproszczeniu chodziło o to, kto wyprodukuje więcej broni masowej zagłady i kto ma mocniejsze pociski jądrowe.
Od tego czasu upłynęło już paręnaście lat i co prawda nie ma już Układu Warszawskiego ale nie wszystko się zmieniło. Wyścig zbrojeń odbywa się nadal, ale już nie na polu pocisków jądrowych, lecz w fotografii. Konkretnie zaś wśród ich producentów. Praktycznie nie ma miesiąca, by któraś ze znanych firm fotograficznych nie pokazała kolejnego nowego aparatu fotograficznego mającego pierdylion nowych wodotrysków i jeszcze więcej megapikseli niż konkurencja. Owszem technika poszła do przodu, są nowe lepsze matryce, aparaty fotograficzne mają już wbudowanego GPS-a i potrafią się połączyć bezprzewodowo z drukarką, niektóre modele mają wbudowanego pseudo-Photoshopa i umożliwiają obróbkę z efektami przed wysłaniem zdjęcia do drukarki. Doszło już nawet do takich odchyłów, że w lustrzankach wbudowano możliwość kręcenia filmów. Tyle, że te wszystkie cuda to tylko wodotryski.
Uważam, że nie robi się nic, by aparaty były wygodniejsze i lepiej się nimi robiło zdjęcia. Zamiast polepszać autofocus, powiększać i rozjaśniać wizjer, pracować nad zmniejszeniem ilości szumów, pakuje się coraz więcej megapikseli, tylko jakość obrazu za tym nie idzie.
Mam takiego starego kliszaka, produkcji firmy Canon, model nazywa się EOS 3. Jest to model półprofesjonalny. Co to oznacza ? Praktycznie profesjonale właściwości aparatu. Czym się one przejawiają ?
a) Ogromny jasny wizjer, którego pokrycie sięga 97% pola klatki zdjęcia. Do dzisiaj nie znalazłem aparatu fotograficznego, który miałby lepszy, jaśniejszy i lepiej rozwiązany wizjer niż EOS 3. Jasność i wielkość wizjera sprawia, że nawet przy ręcznym ostrzeniu obiektywem widać na co ustawiona jest ostrość, ponadto duża jasność sprawia, że łatwiej jest pracować w ciemności, w kontrastach. Ponadto w wizjerze są wszystkie potrzebne informacje, dzięki czemu mogę nie odrywać w ogóle oka od wizjera, bo widzę jak mam ustawiony aparat. Jeśli pamiętam klawiszologię, mogę go również przestawić bez odrywania oka od wizjera, bo praktycznie każda zmiana ustawień jest w tym wizjerze odzwierciedlana.
b) Super szybki i super pewny autofocus - w sumie do dzisiaj nie spotkałem aparatu, który by z taką szybkością i z taką pewnością ustawiał ostrość. Nie ważne czy robię zdjęcie pod słońce, czy w dużym kontraście, czy w ciemności. Wciskam przycisk do połowy i aparat zawsze ustawia ostrość i to "zawsze jak Chuck Norris". Serio.
c) aparat ma uszczelnienia, dzięki czemu korpus jest odporny na warunki pogodowe, kurz, pył itp itd. Dzięki temu, gdy zabrałem go do Zakopanego na 10 dniowy wyjazd, w czasie którego jeden dzień nie padało, spokojnie przez cały czas wyjazdu robiłem zdjęcia a aparat spokojnie nosiłem na pasku na ramieniu/na szyi i nic mu się nie stało.
d) Eye Control - straszny bajer, można by powiedzieć zabawka, ale jest to zabawka działająca. Mianowicie w EOS 3 można włączyć sterowanie okiem, działa to w ten sposób, że aparat śledzi w jaki punkt patrzymy i tam ustawia ostrość. Odpada zabawa z przełączaniem punktów ostrości :) i jest to bardzo szybkie.
Wspomnianych powyżej funkcji nie ma w żadnym sensownym cenowo aparacie fotograficznym dostępnym na rynku. Moja dwudziestka (EOS 20D) ma średniej jakości wizjer i taki sobie autofocus.
Gdy czasem wyjmuję swoją trójkę, to różnica w wizjerach jest taka jakbym porównywał 14 calowy telewizorek stojący w kuchni (EOS 20D) z 46 calową plazmą HD (wizjer w EOS 3). Różnica w autofocusie jest taka jak pomiędzy strzelaniem do celu z wiatrówki (EOS 20D) i snajperki SWD (EOS 3).
Owszem są dwa aparaty, które mają wielki wizjer i bardzo pewny autofocus (najnowsze wersje Canon 1Ds i 1D oznaczone już chyba mark IV czy coś w ten deseń) ale chyba musiałbym upaść zdrowo na głowę, by za sam korpus zapłacić 8000 euro + VAT. I tak było do dzisiaj.
Dzisiaj bowiem firma Canon zmuszona konkurencją ze strony Nikona (modele 300 i 300d) zaprezentowała model EOS 7. Co ma EOS 7 takiego fajnego ? Ano ma uszczelniony korpus, wizjer ze 100 % pokryciem kadru, 19 sensorów do autofocusa z których wszystkie są sensorami krzyżowymi (w uproszczeniu reagują i na linie poziome i na pionowe), strzela 8 klatek na sekundę, i ma bufor wystarczający do strzelenia w jednej serii 126 dużych jotpegów lub 20 rawów.
Właściwie ta "siódemka" to wygląda tak, jakby ktoś przerobił na cyfrę moją ulubioną kliszową "trójkę" :) Co prawda "siódemka" nie ma Eye Controla ale w chwili obecnej, chyba nie jest to taki problem.
Mam takie poczucie, że w końcu ktoś w Canonie posłuchał tego, czego chcieli użytkownicy i w końcu wypuścili na rynek aparat sensowny cenowo (1600$), który nie jest kompromisem na siłę pomiędzy właściwościami a ceną. I bardzo mi się podoba taka puszka.
Od tego czasu upłynęło już paręnaście lat i co prawda nie ma już Układu Warszawskiego ale nie wszystko się zmieniło. Wyścig zbrojeń odbywa się nadal, ale już nie na polu pocisków jądrowych, lecz w fotografii. Konkretnie zaś wśród ich producentów. Praktycznie nie ma miesiąca, by któraś ze znanych firm fotograficznych nie pokazała kolejnego nowego aparatu fotograficznego mającego pierdylion nowych wodotrysków i jeszcze więcej megapikseli niż konkurencja. Owszem technika poszła do przodu, są nowe lepsze matryce, aparaty fotograficzne mają już wbudowanego GPS-a i potrafią się połączyć bezprzewodowo z drukarką, niektóre modele mają wbudowanego pseudo-Photoshopa i umożliwiają obróbkę z efektami przed wysłaniem zdjęcia do drukarki. Doszło już nawet do takich odchyłów, że w lustrzankach wbudowano możliwość kręcenia filmów. Tyle, że te wszystkie cuda to tylko wodotryski.
Uważam, że nie robi się nic, by aparaty były wygodniejsze i lepiej się nimi robiło zdjęcia. Zamiast polepszać autofocus, powiększać i rozjaśniać wizjer, pracować nad zmniejszeniem ilości szumów, pakuje się coraz więcej megapikseli, tylko jakość obrazu za tym nie idzie.
Mam takiego starego kliszaka, produkcji firmy Canon, model nazywa się EOS 3. Jest to model półprofesjonalny. Co to oznacza ? Praktycznie profesjonale właściwości aparatu. Czym się one przejawiają ?
a) Ogromny jasny wizjer, którego pokrycie sięga 97% pola klatki zdjęcia. Do dzisiaj nie znalazłem aparatu fotograficznego, który miałby lepszy, jaśniejszy i lepiej rozwiązany wizjer niż EOS 3. Jasność i wielkość wizjera sprawia, że nawet przy ręcznym ostrzeniu obiektywem widać na co ustawiona jest ostrość, ponadto duża jasność sprawia, że łatwiej jest pracować w ciemności, w kontrastach. Ponadto w wizjerze są wszystkie potrzebne informacje, dzięki czemu mogę nie odrywać w ogóle oka od wizjera, bo widzę jak mam ustawiony aparat. Jeśli pamiętam klawiszologię, mogę go również przestawić bez odrywania oka od wizjera, bo praktycznie każda zmiana ustawień jest w tym wizjerze odzwierciedlana.
b) Super szybki i super pewny autofocus - w sumie do dzisiaj nie spotkałem aparatu, który by z taką szybkością i z taką pewnością ustawiał ostrość. Nie ważne czy robię zdjęcie pod słońce, czy w dużym kontraście, czy w ciemności. Wciskam przycisk do połowy i aparat zawsze ustawia ostrość i to "zawsze jak Chuck Norris". Serio.
c) aparat ma uszczelnienia, dzięki czemu korpus jest odporny na warunki pogodowe, kurz, pył itp itd. Dzięki temu, gdy zabrałem go do Zakopanego na 10 dniowy wyjazd, w czasie którego jeden dzień nie padało, spokojnie przez cały czas wyjazdu robiłem zdjęcia a aparat spokojnie nosiłem na pasku na ramieniu/na szyi i nic mu się nie stało.
d) Eye Control - straszny bajer, można by powiedzieć zabawka, ale jest to zabawka działająca. Mianowicie w EOS 3 można włączyć sterowanie okiem, działa to w ten sposób, że aparat śledzi w jaki punkt patrzymy i tam ustawia ostrość. Odpada zabawa z przełączaniem punktów ostrości :) i jest to bardzo szybkie.
Wspomnianych powyżej funkcji nie ma w żadnym sensownym cenowo aparacie fotograficznym dostępnym na rynku. Moja dwudziestka (EOS 20D) ma średniej jakości wizjer i taki sobie autofocus.
Gdy czasem wyjmuję swoją trójkę, to różnica w wizjerach jest taka jakbym porównywał 14 calowy telewizorek stojący w kuchni (EOS 20D) z 46 calową plazmą HD (wizjer w EOS 3). Różnica w autofocusie jest taka jak pomiędzy strzelaniem do celu z wiatrówki (EOS 20D) i snajperki SWD (EOS 3).
Owszem są dwa aparaty, które mają wielki wizjer i bardzo pewny autofocus (najnowsze wersje Canon 1Ds i 1D oznaczone już chyba mark IV czy coś w ten deseń) ale chyba musiałbym upaść zdrowo na głowę, by za sam korpus zapłacić 8000 euro + VAT. I tak było do dzisiaj.
Dzisiaj bowiem firma Canon zmuszona konkurencją ze strony Nikona (modele 300 i 300d) zaprezentowała model EOS 7. Co ma EOS 7 takiego fajnego ? Ano ma uszczelniony korpus, wizjer ze 100 % pokryciem kadru, 19 sensorów do autofocusa z których wszystkie są sensorami krzyżowymi (w uproszczeniu reagują i na linie poziome i na pionowe), strzela 8 klatek na sekundę, i ma bufor wystarczający do strzelenia w jednej serii 126 dużych jotpegów lub 20 rawów.
Właściwie ta "siódemka" to wygląda tak, jakby ktoś przerobił na cyfrę moją ulubioną kliszową "trójkę" :) Co prawda "siódemka" nie ma Eye Controla ale w chwili obecnej, chyba nie jest to taki problem.
Mam takie poczucie, że w końcu ktoś w Canonie posłuchał tego, czego chcieli użytkownicy i w końcu wypuścili na rynek aparat sensowny cenowo (1600$), który nie jest kompromisem na siłę pomiędzy właściwościami a ceną. I bardzo mi się podoba taka puszka.
Uniknąć samotności
- Zawsze próbowałeś uniknąć poczucia samotności, prawda?
- Przypuszczałem, że to właśnie powiesz.
- Tym razem nie rób uników. Poddaj się samotności. Nie walcz z nią. Niech trwa. Pozwól sobie poczuć się samotnym. Może to być jedyne prawdziwe odczucie, jakiego nie doznałeś już od dawna. Na tym możesz budować.
source: Dan Kiley - Syndrom Piotrusia Pana
- Przypuszczałem, że to właśnie powiesz.
- Tym razem nie rób uników. Poddaj się samotności. Nie walcz z nią. Niech trwa. Pozwól sobie poczuć się samotnym. Może to być jedyne prawdziwe odczucie, jakiego nie doznałeś już od dawna. Na tym możesz budować.
source: Dan Kiley - Syndrom Piotrusia Pana
Jak definiować miary
Trafiłem na ciekawy wpis radxcella o tym Jak definiować miary a w nim opisane dwa ciekawe przypadki z życia.
Pierwszy, gdy poinformowano pracowników na infolinii że będą oceniani pod względem ilości przeprowadzonych rozmów. Co było dalej ? Pozwolę sobie na cytat:
Znany i zbadany jest przypadek właśnie takiej firmy, gdzie po wprowadzeniu miary tego rodzaju pracownicy zaczęli sami do siebie wydzwaniać, nabijając błyskawicznie liczniki rozmów. Raz ja do Ciebie na 3 sekundy, raz Ty do mnie. W godzinę można nabić limit dzienny ilości rozmów
Drugi przykład dotyczył LAPD (policji Los Angeles), gdzie wymyślono że jak policjant patroluje większy teren, to nabija więcej kilometrów i zaczęto oceniać policjantów na podstawie ilości kilometrów nabitych w czasie służby. Efekt ? :
Zarządzenie spowodowało, że policja zniknęła z miasta – zamiast patrolować ulice wjeżdżali na międzystanową i jeździli całą zmianę w kółko po autostradzie.
Muszę przyznać, że ludzka pomysłowość nie przestaje mnie zaskakiwać.
Pierwszy, gdy poinformowano pracowników na infolinii że będą oceniani pod względem ilości przeprowadzonych rozmów. Co było dalej ? Pozwolę sobie na cytat:
Znany i zbadany jest przypadek właśnie takiej firmy, gdzie po wprowadzeniu miary tego rodzaju pracownicy zaczęli sami do siebie wydzwaniać, nabijając błyskawicznie liczniki rozmów. Raz ja do Ciebie na 3 sekundy, raz Ty do mnie. W godzinę można nabić limit dzienny ilości rozmów
Drugi przykład dotyczył LAPD (policji Los Angeles), gdzie wymyślono że jak policjant patroluje większy teren, to nabija więcej kilometrów i zaczęto oceniać policjantów na podstawie ilości kilometrów nabitych w czasie służby. Efekt ? :
Zarządzenie spowodowało, że policja zniknęła z miasta – zamiast patrolować ulice wjeżdżali na międzystanową i jeździli całą zmianę w kółko po autostradzie.
Muszę przyznać, że ludzka pomysłowość nie przestaje mnie zaskakiwać.
Po co nam ta Unia Europejska ???
Tak wiem, z jednej strony jest fajnie, można na dowodzie osobistym jeździć po całej Europie wzdłuż i wszerz. Ale jak mówi stare powiedzenie każdy kij ma dwa końce, za wyjątkiem procy (która ma trzy). Tak więc Unia narzuca krajom należącym do niej totalnie absurdalne nakazy i limity. M.in. określa ile czego wolno produkować danej rzeczy, żeby nie było nadprodukcji, żeby ceny tej rzeczy nie spadły i nie było załamania gospodarczego danej gałęzi przemysłu. Każdy kraj dostaje inny limit, tzw. kwotę (ang. quota).
Co ciekawe obostrzenia te dotyczą również takiego produktu jak mleko. I teraz będzie wesoło, bo ze względu na tegoroczne dobre warunki pogodowe Polsce grozi nadprodukcja mleka, a tym samym przekroczenie przyznanych limitów i związane z tym kolosalne kary - 28 euro za każde 100 kg/litrów (więcej szczegółów w artykule Będą kary za nadprodukcję mleka?)
Rozumiem, że skoro Polski nie stać na płacenie tak wysokich kar, to w trybie pilnym Ministerstwo Rolnictwa nakaże rolnikom wiązać krowom cycki, albo zmusi ginekologów do dawania krowom zastrzyków na powstrzymanie laktacji. Nikt się przecież nie odważy oddać tego mleka za darmo potrzebującym (patrz piekarz, którego skarbowy karami doprowadził do bankructwa za rozdawanie chleba bezdomnym). I cała ta sytuacja jest moim zdaniem chora. I ta z limitami produkcji mleka, i ta z niemożnością oddania nadprodukcji. Podsumowując jednym zdaniem - Prawo europejskie i polskie - tam, gdzie kończy się logika a zaczyna absurd.
Co ciekawe obostrzenia te dotyczą również takiego produktu jak mleko. I teraz będzie wesoło, bo ze względu na tegoroczne dobre warunki pogodowe Polsce grozi nadprodukcja mleka, a tym samym przekroczenie przyznanych limitów i związane z tym kolosalne kary - 28 euro za każde 100 kg/litrów (więcej szczegółów w artykule Będą kary za nadprodukcję mleka?)
Rozumiem, że skoro Polski nie stać na płacenie tak wysokich kar, to w trybie pilnym Ministerstwo Rolnictwa nakaże rolnikom wiązać krowom cycki, albo zmusi ginekologów do dawania krowom zastrzyków na powstrzymanie laktacji. Nikt się przecież nie odważy oddać tego mleka za darmo potrzebującym (patrz piekarz, którego skarbowy karami doprowadził do bankructwa za rozdawanie chleba bezdomnym). I cała ta sytuacja jest moim zdaniem chora. I ta z limitami produkcji mleka, i ta z niemożnością oddania nadprodukcji. Podsumowując jednym zdaniem - Prawo europejskie i polskie - tam, gdzie kończy się logika a zaczyna absurd.
Subscribe to:
Posts (Atom)