Wednesday, February 3, 2010

Odwilż to tragedia

Wiecie jaki jest problem z odwilżą ? Ze względu na dużą wilgotność, śnieg jest ciężki. Bardzo ciężki. Cały dzień padał śnieg. Wróciłem wieczorem do domu i zastałem ... tak średnio ze 40 cm ciężkiego ubitego śniegu zamiast drogi do domu. I podjazdu do domu. No w niektórych miejscach było go mniej, ale niestety przy samym domu, to myślę, że mogło być i ze 45 cm w pionie. Pomijam fakt, że najpierw musiałem się przebić do domu przez te zaspy. A potem wytrzepać trzy kilo śniegu z butów i drugie tyle z nogawek.
Natomiast jak dorwałem się do łopaty, to czułem się tak, jakbym na tej łopacie przerzucał worki z węglem a nie śnieg. Nie mam pod ręką wagi, ale szeroka łopata śniegowa pełna tego cholernego wilgotnego śniegu ważyła tyle, że jak skończyłem odśnieżać, a właściwie drążyć w tym ubitym śniegu tunel pomiędzy garażem, domem i drogą, to byłem tak mokry, że ściągnąć swetra nie mogłem. Przykleił się. Zmęczyłem się przy tym tak, że nie pamiętam kiedy ostatnio tak się zmachałem. Z jednej strony, to cieszę się, że miałem okazję do tak intensywnego treningu mięśni całego ciała, ale tak obiektywnie, to chyba jednak nie lubię odwilży :)

Paul McGee - S.U.M.O. czyli Shut Up Move On

Chciałbym powiedzieć, że na tą książkę napatoczyłem się przypadkiem, czy że przypadkiem wpadła w moje ręce, ale chyba byłoby to kłamstwo. Raz, że podobno nie ma przypadków. Dwa, że podobno coś zdarza się wtedy, gdy okazja napotyka gotowość na to zdarzenie. Najwidoczniej panowała we mnie nie tylko wewnętrzna zgoda na duże zmiany ale i gotowość do ogarnięcia tych obszarów mojego życia, z których nie jestem zadowolony, lub które w moim poczuciu takiego ogarnięcia wymagają. Zaczęło się banalnie. Pociąg metra stanął sobie w tunelu między stacjami. I czekał dobrą chwilę. Dzięki czemu nim wydostałem się z metra i przedostałem się na dworzec pkp, to pociąg, którym miałem złapać, zdążył odjechać. Korzystając z ekstra czasu jaki został mi do następnego pociągu zajrzałem do księgarni i tam z półki uśmiechała się do mnie właśnie ta książka. I mogę powiedzieć, otwarłem i wpadłem. Jak zacząłem czytać, to nie wiedziałem jak skończyć. Zacząłem czytać jeszcze w pociągu. Książka wciągnęła mnie tak, że po przyjściu do domu dokończyłem tylko zaległe sprzątanie obu łazienek i odbębniłem tradycyjny wieczorny trening z hantlami i znów usiadłem do czytania. Książka bardzo odkrywczo i co ważne w sposób, który do mnie zdecydowanie trafia, opisuje jak istotne jest nasze nastawienie z którym podchodzimy do życia i do tego co się zdarza. Co więcej nie tylko omawia to jak nasze myśli mają wpływ na postrzeganie różnych wydarzeń, ale i skutecznie uczy jak zmienić swoje myślenie i jak nie poddawać się różnym wypracowanym schematom (typu: nie umiem, nie wiem, dlaczego znowu mi się to przydarza ? nie mam szczęścia itp).
Chyba najważniejsze w tej książce jest to, że ta książka faktycznie uczy jak nie być biernym w życiu, nie stać i patrzeć co "się przydarza", tylko aktywnie brać sprawy w swoje ręce i podchodzić do wszelkich przeciwności losu z pozytywnym nastawieniem. Uczy jak to nazwano "mocno ogarniać" różne aspekty naszego życia. I powiem więcej: robi to z takim humorem i tak fantastycznie, że mimo, że w wielu miejscach w książce autor pokazuje Ci jak beznadziejnie się zachowywałeś i jak sam hamowałeś swój rozwój i dokładałeś sobie niepotrzebny ciężar zwątpienia i pesymizmu, to mimo tego nie jest Ci przykro. Owszem, dostrzegasz, swoje złe zachowania ale i tak jesteś pełen dobrych myśli dotyczących zmiany starych przyzwyczajeń na nowe. Poza tym lektura naprawdę daje do myślenia. Bardzo rozjaśnia umysł jeśli chodzi o rozpoznawanie kierunków w których podążamy w naszym codziennym zachowaniu. Pomaga też dostrzec kiedy odzywa się w nas "ofiara" i negatywne myślenie. Daje bardzo dużego kopa, jeśli chodzi o wyznaczanie sobie celów. Co więcej szybko i skutecznie uczy jak nie "rozdzierać szat" nad już "rozlanym mlekiem" i wrócić do optymistycznego pozytywnego myślenia. Pokazuje nie tylko jak skutecznie oceniać różne wydarzenia, ale i uczy jak reagować, nazwijmy to stosownie do rangi wydarzenia (nie wiem jak to dokładnie nazwać jednym zdaniem, ale chodzi mi tu nie tylko o mądre reagowanie ale i o umiejętność nie wpadania w overreacting, czyli robienie tragedii z najmniejszej rzeczy). Jak dla mnie, wszystko co przeczytałem w tej książce jest o tyle ważne, że napisane jest nie tylko w sposób jasny, prosty ale najważniejsze: łatwo przyswajalny i dający się zastosować w życiu. To nie jest kolejna ksiązka z serii na okładce jedyny sposób na lepsze życie, a w środku kolejne 200 stron nudy, nie dającej się zastosować teorii i lania wody. To jest 140 stronicowa książka pełna a) mądrości, b) fajnych obserwacji, c) pozytywnie nastrajająca do zmian, d) ucząca jak FAKTYCZNIE zmienić swoje życie na lepsze. Jak dla mnie książka Pula McGee - S.U.M.O. czyli Shut Up Move On, to zdecydowanie najlepsza książka z dziedziny samorozwoju jaką przeczytałem w ciągu ostatniego roku. Naprawdę gorąco polecam. Tylko na marginesie dodam, że w książkach/pismach zaznaczam sobie markerem rzeczy, które w moim poczuciu są ważne i które na przykład uczą mnie czegoś nowego, dającego się zastosować w codziennym życiu. Takich zaznaczeń na całą książkę jest zazwyczaj kilka, czasem kilkanaście. W tej książce jest ich już dotąd kilkadziesiąt, a nawet jeszcze nawet nie skończyłem jej czytać. Czyli praktycznie na każdej stronie cos jest zaznaczone. W moim odczuciu jest to najlepsza możliwa rekomendacja dla tej książki.



PS. Dla zaciekawionych mała informacja, że książkę tą można sobie w oryginale przeczytać za darmo w Google Books. Wersja polska do dostania w sklepach w cenie od 5 do 30 PLN :)