Thursday, November 19, 2009

Juliusz Verne - Tajemnicza wyspa (L'île mystérieuse)

Pamiętam, że jako dziecko zaczytywałem się tą książką. Potrafiłem ją czytać na okrągło, do tego stopnia, że niektóre fragmenty to na pamięć znałem. No ale miałem wtedy jakieś 10 lat i chciałem być jednym z nich (tych na tej wyspie). Dziś kilkadziesiąt lat później pamiętając te emocje, te przygody, i to jak książka porywała mnie w opisany w niej świat zechciałem do niej wrócić. I teraz nie wiem. Czy to wtedy byłem tak bardzo naiwny, czy raczej dzisiaj jestem już tak bardzo wymagający. Mówiąc krótko: o żesz k(&*^&%!!! tego się po prostu nie da czytać na trzeźwo. Ta książka ma takie dłuuuuużyyyyyyyyznyyyyyyy jakby pisał ją scenarzysta "Mody na sukces". "Fascynujące" kilometrowe opisy (przykładowo) jak się wyrabia mydło albo wytapia żelazo, doprowadzają człowieka do szewskiej pasji. Dobrnąłem do momentu jak inżynier znalazł odpływ z jeziora i po prostu się poddałem. Trudno. Nie dam rady zmęczyć tej książki dalej. Kilka razy dawałem jej szanse, ale to już ponad moje siły. Chyba już po prostu wyrosłem z takich historii.

2 comments:

Anonymous said...

Po prostu wyrosłeś. :-)
Zdarza się.

Alter Mann said...

Stary, co z Ciebie za inżynier! Ja pamiętam doskonale że te opisy były właśnie bardzo ciekawe. Jak rozwiązywanie zagadki w kryminale.