Było to dwa dni temu. Wlazłem wieczorem do przedpokoju i na ścianie na wprost siedział wielgachny pająk. No kurcze naprawdę wielgachne bydle. Poszedłem na chwilę do pokoju, wracam, zniknął. No nic. Bywa. Poszedłem do łazienki, drugi podobny ale mniejszy wcina muchę. Każdy, kto kiedykolwiek czytał paski z Garfieldem, wie, że "najlepszy pająk, to płaski pająk" i akurat w pełni zgadzam się z tą zasadą. Zacząłem odkurzać mieszkanie, wchodzę do pokoju Żony, a pod oknem siedzi równie wielkie bydlę, jak to z przedpokoju. Jak zaczął mi spieprzać, to gada dorwać nie mogłem. Spokojnie wyrabiał jakiś metr na sekundę albo lepiej. Normalnie musiałem zmienić algorytm celowniczy, bo mi spod kapcia z 5 razy uciekł, ale jakoś dorwałem go przy drzwiach :) No to kolejny płaski pająk zaliczony. Wracam na chwilę do łazienki, a tam w tym samym miejscu czeka na mnie kolejny pająk. Skąd nagle w moim domu taka masa dużych pająków ??? Przecież mamy siatki na oknach. Czy może wchodzą jakoś kanalizacją, czy jak ??? Nie narzakam, bo i tak dzień zakończyłem wynikiem 3:1 dla wielbicieli płaskich pająków :), ale ciekawość pozostaje.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment