Od 6 lat jestem "jabcokiem" - mam Apple'a i jestem święcie przekonany o wyższości OSX-a nad Windowsem. Ostatnim sensownym systemem w mojej opini był Windows 2000. Kiedy wchodził Windows XP miałem polewkę, że wchodzą dwie wersje - Home i Professional. Kiedy wchodziła Vista, byłem upłakany ze śmiechu, bo wyszło tyle wersji, że przeciętny zjadacz chleba nie miał prawa wiedzieć, której tak naprawdę potrzebuje (bo wiadomo, że chce najtańszą) i co jest w której wersji. Kiedy jednak MS ogłosił, że tą samą chorą strategię wydawania sześciu wersji zastosuje w przypadku nowego Windows 7 nie pozostało nic innego jak popukać się znacząco w czoło.
Teraz najlepsze. Najsłabsza wersja czyli Windows 7 Starter, będzie sprzedawana tylko jako OEM i (uwaga odstawić picie) nie będzie w niej można odpalić więcej niż trzech programów na raz ! Czyli na dobrą sprawę to będzie takie Windows 3.1 edycja 2009 :) [tylko że tam to raczej system nie dawał rady sensownie ciągnąć więcej a nie, że mu ograniczali] Mam nadzieję ze Solitaire i Minesweeper nie będą dostępne od wersji Professional w górę :) Na tym jednak nie koniec polewki, bo zgodnie z tradycją wersja Professional wcale nie będzie taka Professional, bo też wiele istotnych rzeczy będzie w niej wyciętych i tradycyjnie już, chcąc mieć "wszystko", trzeba sobie kupić wersję Ultimate, za którą zgodnie ze wspominaną tradycją, policzą sobie jak za zboże.
Jak tak myślę o tej ilości wersji windowsa, to dostrzegam same zagrożenia z tego płynące. Wyobraźnia praktycznie sama podsuwa obraz rodziny, w której zestresowana nastolatka robi rodzicom awanturę, że bardziej kochają brata, bo kupili mu bardziej wypasionego Windowsa. W stanach pewnie podałaby rodziców do sądu za dyskryminację. U nas co najwyżej poleci do szkolnego psychologa czy wyżali się koleżankom. Tak czy inaczej dramat gotowy.
W tym samym czasie głupie Apple jak zwykle wyda jedną jedyną wersję dla wszystkich. Co więcej Family Pack (tradycyjnie już droższy o 60$ od wersji jednostanowiskowej), pozwoli postawić ją na wszystkich Apple'ach w domu (dzięki czemu zapanuje powszechna równość i spokój). Nie wiem czy Apple robi to z lenistwa, czy żeby się potem pryszczaci userzy nie licytowali, kto ma lepszą wersję systemu. Powód nieistotny, ważny efekt. Święty spokój. Zero stresu. I za to ich lubię.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment