Friday, April 23, 2010
Siła przyzwyczajenia, czyli doceń to, co masz
Parę dni temu mówiłem mojej Żonie, że w moim poczuciu jesteśmy zmanierowani Apple'm, ponieważ ekrany w naszych laptopach są po prostu bajeczne (a są to tzw. matryce Hi-Res, 1440x960 - chyba najlepsze jakie kiedykolwiek pojawiły się w 15 calowych Powerbookach, bo zarówno odwzorowanie kolorów, jak i kąty, pod którymi bez przebarwień widać obraz na matrycy, do dzisiaj spokojnie biją większość laptopów PC w cenie tak na oko, do jakichś 4000-5000 PLN). Mój ostatni laptop PC, oddałem jako prezent urodzinowy potrzebującemu wujkowi, sobie zaś kupiłem okazyjnie ibooka firmy apple. I od tamtego czasu (a był to chyba 2002 rok) nie miałem okazji pracować na laptopie z windowsem. Rzec by można, że odzwyczaiłem się. Aż do wczoraj, gdy wykorzystując zbieg okoliczności i 3 godziny czasu jakie nagle pojawiły się w moim grafiku, postanowiłem trochę popracować i ... jedynym komputerem jaki był dostępny, był właśnie laptop z windowsem. I o ile moja wspomniana wyżej opinia o zmanierowaniu Apple'm wynikała głównie z żartu, o tyle dopiero zmuszony do pracy ze współczesnym winlaptopem zdałem sobie sprawę jaki jestem apple'owsko skrzywiony (przez co rozumiem przyzwyczajony do luksusów zarówno samego systemu jak i ergonomiczności hardware'u dostarczanego przez Apple'a). W znaki dawał mi się zarówno brak wielopalcowych gestów na touchpadzie, jak i sam mikroskopijny touchpad, w który wiele razy zwyczajnie nie mogłem trafić. Układ laptopa był w moim poczuciu totalnie nieergonomiczny, bo nie było dosyć miejsca, żeby wystarczająco dobrze oprzeć dłonie. Jakby tego było mało przyzwyczajenie do innego układu klawiatury powodowało, że wielokrotnie wylogowywałem się chcąc wprowadzić literę "ł", którą w maku mam z lewym altem, tu zaś z prawym (którego w Apple'u zwyczajnie nie ma). Tak czy inaczej nim się przyzwyczaiłem, to w miarę płynnie pracowało mi się dopiero po około godzinie, ale nie mogę powiedzieć, że była to praca wygodna. Dlaczego o tym wspominam ? Znane w psychologii jest takie zjawisko, którego pełnej nazwy nie pamiętam, ale zasadniczo chodzi o przebieg krzywej satysfakcji w stosunku do czasu od zaistnienia wydarzenia/rzeczy w naszym życiu. Jak twierdzą psycholodzy wraz z upływem czasu coraz bardziej cenimy przeżyte doświadczenia (krzywa rośnie) a coraz mniej zakupione/otrzymane rzeczy (krzywa maleje). W tym drugim przypadku zwyczajnie przyzwyczajamy się do tego, co mamy. I jeśli nawet wraz z upływem czasu jak i upłynął od zakupu mojego laptopa przestałem doceniać sam fakt jego posiadania, bo zwyczajnie się do tego przyzwyczaiłem, to dzięki byciu zmuszonym do prawie 3 godzinnej pracy na laptopie PC z windowsem, nie tylko krzywa zadowolenia gwałtownie mi skoczyła do góry, ale i dużo przychylniej patrzę teraz na mojego 5 letniego powerbooka i jego ograniczenia.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment