Od jakiegoś czasu staram się nie tylko żyć świadomie ale i z uważnością patrzeć na świat i ludzi z którymi się stykam. Przez uważność rozumiem tu również dostrzeganie ich istnienia tak w ogóle, bo często przechodzimy obok rzeczy/ludzi/zdarzeń zupełnie ich nie dostrzegając, lub traktując je/ich jakby były/byli czymś zupełnie naturalnym. A nie są.
Wiele razy zdarzyło mi się umawiać z kumplami na zdjęcia i żeby było jasne nie było to wyjście na ryby (-stary, nie jade z wami na ryby, ja nie umiem łowić ryb ! - ale co tu trzeba umieć ? polewasz i pijesz!!). O co więc chodzi z tym robieniem zdjęć ? Dość długo bowiem nie zdawałem sobie sprawy z własnego zachowania i dopiero niedawno dokonałem odkrycia pewnej dość nieoczywistej prawdy o sobie.
Chodzi mi o to, że kiedy umawiam się na zdjęcia z kumplami, to nawet jeśli mamy wybraną tematykę (np. szukamy Jesieni, samoloty w Góraszce itp), to i tak idąc ulicami nie tylko dużo bardziej rozglądam się dookoła, ale i bardziej uważnie przyglądam się spotykanym ludziom, przedmiotom mijanym po drodze, czy też miejscom przez które się przemieszczam. Jednym słowem dużo uważniej patrzę na świat dookoła.
Skutkuje to tym, że kiedy tylko zabieram ze sobą aparat fotograficzny, natychmiast zaczynam dostrzegać tematy do zdjęć. Poza tym dostrzegam też dużo więcej pozytywnych aspektów życia a zdarzają się nawet przejawy sympatii ze strony fotografowanych ludzi. Efektywnie pod koniec dnia mam z reguły kilka/czasem nawet kilkanaście fajnych zdjęć, które może nie zawsze są doskonałe technicznie, ale z reguły udaje mi się mniej lub bardziej uchwycić na nich atmosferę miejsca lub chwili. To zaś jest źródłem satysfakcji ze swoich dokonań a tym samym wzrostu samooceny i przyczynia się znacznie do poprawy humoru. Jednym słowem zabieranie ze sobą aparatu daje same plusy. No może poza ciężarem samego aparatu :)
Podsumowując: polecam zabieranie ze sobą aparatu ot tak, bez okazji. Naprawdę bardzo poprawia postrzeganie :)
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment