Jest czasem taki moment w życiu człowieka, kiedy przychodzi zmęczenie materiału. Mówiąc wprost : ile byś nie próbował, to nie dajesz rady więcej. W fizyce takie coś nazywa się roztworem nasyconym. To jakby posłodzić kubek herbaty trzydziestoma łyżeczkami cukru. Jak wsypiesz trzydziestą pierwszą, to ile byś nie mieszał, to i tak się nie rozpuści. W życiu jest tak samo.
Jeśli starasz się i próbujesz coś osiągnąć, ale wymagania ustawione są mocno powyżej twoich możliwości, to po jakimś czasie twoich starań, po prostu przychodzi zniechęcenie. Uświadamiasz sobie nierealność celu ustawionego tak wysoko. Jeśli jeszcze do tego zamiast pozytywnej motywacji, stosowana jest tylko motywacja negatywna, zaczynasz odczuwać bezsens całej sytuacji. Postawiony cel jest dla Ciebie nieosiągalny a motywacja kijem nie zachęca do tego by mimo siniaków próbować dalej. Bo nie jesteś ze stali. Ulegasz zmęczeniu. Masz prawo nie dawać rady w takiej sytuacji. Bezustanne krzyki trenera i wieczne narzekania zamiast cię motywować, tylko zwiększają poziom twojego stresu. I nie masz jak przerwać tej sytuacji.
Każdego dnia przemierzamy na nogach kilometry, do roboty, do sklepu, na autobus itp itd. Co prawda było to w czasach, gdy samochody jeszcze nie były tak tanie i masowo dostępne jak teraz, ale gdzieś kiedyś czy to czytałem, czy słyszałem, że statystycznie robimy na nogach 12 km. 12 km dziennie! Być może obecnie (pewnie z 10 lat później) jest tego trochę mniej z powodu wszechobecnych samochodów, autobusów itp itd. Tak czy inaczej, porównując te statystyczne 12 km pieszo, jakim problemem wydaje się przebiegnięcie dwóch, trzech kilometrów ? Żadnym, prawda ? Problem w tym, że dla osoby, która nie biega, nagłe przebiegnięcie 3 km jest problemem. I to dużym. Organizm nie przywykły do takiego wysiłku zwyczajnie nie daje rady. Przychodzi kryzys i każdy następny krok jest ponad ludzkie siły. Więc może należy zwolnić skoro wkręciło się organizm na maksymalne obroty ? Należy. I nawet trzeba. Tylko nie wolno przestać biec *
Podobnie jeśli jesteś odzwyczajony od nauki pamięciowej i nagle zaczniesz intensywnie zakuwać, to po kilku dniach nauki możesz tłuc łbem głową o ścianę, ale to nie sprawi, że zapamiętasz choćby jedną kartkę więcej. Nie ważne, że musisz / potrzebujesz/ chcesz - niepotrzebne skreślić. Nie da się i już. Trzeba odpocząć, bo przemęczony mózg nie da rady.**
Jedyne, co wtedy skutkuje, to tradycyjne zwolnienie obrotów. I uświadomienie sobie, że nie jest się ze stali. Jak to mówią: wrzuć na luz stary, wyżej dupy nie podskoczysz !!!.
* - a to związane jest z genialną fizyką ludzkiego ciała - mianowicie uruchamiany jest mechanizm powodujący masowe uwalnianie do krwi wszelkiego rodzaju zeskładowanych w organizmie toksyn i zanieczyszczeń, co jak się można domyślić jest niezbyt zdrowe
** - (na marginesie : z tego co czytałem w gazetach, można się szprycować amfetaminą, ponoć mózg wtedy dosłownie "kseruje" w sensie zapamiętuje wszystko, co się czyta, tyle, że gdy amfa przestaje działać zapomina się wszytko to, czego się "nauczyło" - i trzeba brać kolejną dawkę, żeby nie "zejść z fali", i jest to tak często spotykane, że na niektórych uczelniach sprawdzają studentom źrenice przed egzaminami, zaś złapany na takim uczynku student może nawet zaliczyć wylotkę ze studiów)
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
2 comments:
A puenta/pointa*?
* niepotrzebne skreślić, każdy sobie po swojemu "płentę" nazywa...
Puenta jest taka, że jak się w życiu pierdoli, to wszystko na raz. Zgodnie z zasadą, że nieszczęścia czwórkami chadzają ....
Post a Comment