Friday, May 27, 2011

Biggest regret

Polecam ... bardzo mądre


3 comments:

Darling said...

Ehhh, Jaskiniowcu, wiedz że nie lubię Cię teraz, bo sprawiłeś tym clipem że się mocno wzruszyłam.
Ja bez żadnego wahania wiedziałam jaka jest moja odpowiedź na pytanie - nie związana z żadną inną osobą, tylko ze mną samą. A przecież tak starałam i staram się żyć by nieczego nie żałować. Damn it!

Jaskiniowiec said...

Darling, Ty mnie nie masz lubić. Moim celem jest poruszyć w swoich czytelnikach coś i zmusić do zastanowienia. Skoro więc udało mi się poruszyć coś w Tobie i sprawić, że się zadumałaś nad pewnymi kwestiami to mogę sobie tylko pogratulować, że się udało :)
a tak btw.
Żyć by niczego nie żałować ?
To IMO jak próbować robić cokolwiek z założeniem, że się nie popełni żadnego błędu. Czy to jest w ogóle możliwe ? Zawsze prędzej czy później coś wylezie, co sprawi, że będziesz żałować a upieranie się przy założeniu doskonałości (niczego) sprawia, że gorycz jednorazowej porażki będzie dewaluować wszystkie pozytywne osiągnięcia w tej materii.
Proponowałbym więc spojrzeć na temat tak:
żyć by jak najmniej żałować
Wtedy i łagodniej podchodzisz do tematu i automatem masz mniej ciśnienia w tej sprawie - więc oszczędzasz sobie zbędnego stresu.
Czyż tak nie jest lepiej ? :)

pozdr.
J.

Darling said...

Jaskiniowcu - może i lepiej ale mnie nauczono w Oz "never do a half-ass job", więc dopuszczenie z góry możliwości porażki i pozwolenie sobie na brak perfekcji nie jest dla mnie akceptowalne.
Po co się w ogóle brać za coś, jeśli wiesz/zakładasz, że nie zrobisz tego dobrze?