Thursday, April 14, 2011

Zgoda na rzeczywistość

[..] Chodzi o zgodę na rzeczywistość. Na widzenie rzeczy takimi jakie są i przede wszystkim na pozwolenie sobie odczuwania ich takie jakie są. Zgodę na własne uczucia. [..] Jeśli np. doświadczasz braku czegoś, to może być cokolwiek np. brak pieniędzy, brak drugiej osoby obok, brak zrozumienia od innych, to powiedz sobie: Tak, zgadzam się na to. Zgadzam się, że tak jest.
Dlaczego to takie ważne? Ponieważ tylko wtedy dajemy sobie w pełni przeżyć uczucia przynależne do tych faktów. Gdy będziemy zaprzeczać, np. czujemy się samotne, ale mówimy: "Jest cool" dochodzi do tłumienia uczuć i w rzeczywistości, coś złego się dzieje, spychamy to do podświadomości. Nie przeżywamy prawdziwych uczuć, a wtedy dopiero zaczynają się kłopoty.
Gdy mówimy magiczną formułę: "Tak, zgadzam się.", nagle całe napięcie spada. Zaprzestajemy oporu, walki i następuje spokój. I dopiero wtedy możemy coś z tym zrobić, bądź po prostu potrwać w tym uczuciu aż się rozpłynie. Być może nasza dusza wybrała sobie to doświadczenie, a gdy mu zaprzeczamy będzie ono coraz bardziej próbować nas zdominować i zamiast z niego wyjść będziemy coraz bardziej się w nim pogrążać [..]


by Zgoda na to co jest

3 comments:

Darling said...

Jakoś mi to śmierdzi defetyzmem i marazmem. Ja się nie zgadzam jeśli coś źle mi się dzieje. I staram się albo zmienić to, albo zrobić venting (i wyklinać osobę albo rzecz martwą, która krzywdzi). Venting wypuszcza nagromadzoną złą energię i pozwala zachować stiff upper lip.
Gdyby ludzie mówili "zgadzam się" na wszystko, nigdy nie wyszliby z jaskiń.
Mam skojarzenie do Adamsa: "Many were increasingly of the opinion that they'd all made a big mistake in coming down from the trees in the first place. And some said that even the trees had been a bad move, and that no one should ever have left the oceans."

Alter Mann said...

Ale tu nie chodzi o zaakceptowanie że dana rzecz istnieje, że to ma miejsce, nie o zaakceptowanie w sensie "to jest dobre". O nie udawanie że to się nie dzieje.

Monika Kurdej said...

to jakby z Tippina wzięte. Przyjęcie tego co dookoła, jako rzeczywiste, uwalnia energię do dotknięcia całej magii, która przychodzi razem z tym czymś co się wydarza. On podał przykład w książce, że gdy został oszukany (na grubą kasę), przyjął tę sytuację, ale nie odpuścił - poszedł do sądu i wygrał.
Dla mnie dotykanie rzeczywistości taką jaka ona jest ma sens także dlatego, że zwalnia mnie z bycia cool. Nie męczę się, gdy źle mi się dzieje, tylko pytam co to jest i co mogę z tym zrobić. Wtedy też czuję, że mam wpływ na moją rzeczywistość i w tym sensie
jestem bardziej efektywna:)