Monday, April 19, 2010

Znać człowieka po jego czynach

Podobno prawdziwego przyjaciela poznaje się w biedzie i to właśnie trudne chwile pozwalają odsiać ziarna od plew. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na bardzo ciekawą rzecz jaka się zdarzyła w ostatnim tygodniu a wiem, że w natłoku innych zdarzeń mogło to nie zwrócić Waszej uwagi. Mam tu na myśli wybuch wulkanu i słynną chmurę zagrażającą samolotom. Co kogo interesuje jakaś chmura ? No akurat TA chmura MA kolosalne znaczenie.

Resztę tłumaczenia wykona za mnie Washington Times:

A massive volcanic plume covering most of Europe forced President Obama to cancel a Sunday trip to Poland to attend the funeral of the nation's president. [..] Mr. Obama was not the only world leader to miss the funeral because of the expanding volcanic ash cloud. French President Nicolas Sarkozy and German Chancellor Angela Merkel also canceled. [..]

Czyli nie dało się, prawda ? No nie do końca, bo dla chcącego, nic trudnego:

But Russian President Dmitry Medvedev flew by plane from Moscow for the funeral. Other foreign leaders used different modes of transportation to get there. Slovenian President Danilo Turk decided to drive the 500 miles to Krakow. Romanian President Traian Basescu traveled to northwestern Romania by helicopter and then continued by car through Hungary and Slovakia.

Estonian Prime Minister Andrus Ansip made the 18-hour drive to the funeral, while Czech Republic President Vaclav Klaus made the trip by car and train. Former Ukrainian President Viktor Yushchenko left Kiev with his wife at 7 a.m. Saturday for the long road trip.


Artykuł oczywiście nie wspomina o tym, że prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, jak ten turbodynomen dał z siebie 150% i zawstydził Obamę i przyleciał ze Stanów, przez Portugalię, Włochy, Turcję i Ukrainę na na pogrzeb naszego Prezydenta. I jednak dało się. Spóźnił się co prawda na mszę, bo mu Włosi nie dali zgody na przelot, ale dał radę dotrzeć. Żona prezydenta Gruzji jechała z Brukseli 13 godzin samochodem i też dała radę dotrzeć. Paradoksalnie na pogrzebie pojawił się nawet prezydent Islandii (to tam wybuchł ten wulkan, który spowodował te nieszczęsne chmury). Jakby tego było mało, kolejny turbodynoman, prezydent Maroka, to nic, że niezapowiedziany ale też przyleciał, choć miał dalej niż Sarkozy.

Jak dla mnie wielki szacun dla tych, którzy dotarli. A prezydent Gruzji może na co dzień być uparty i nieustępliwy, ale czasem właśnie tacy ludzie są potrzebni. Natomiast nasz Rząd i MSZ niech lepiej popatrzy na kim w przyszłości naprawdę warto opierać naszą politykę zagraniczną. Ci którym w moim poczuciu na nas naprawdę zależy pojawili się w Krakowie. Więcej chyba nie trzeba tłumaczyć, prawda ?

[edit] Kolejny dowód, że jak się chce, to można: Justyna Kowalczyk pokonała 50 km do najbliższego internetu, żeby móc wysłać list do tragicznie zmarłego prezesa PKOl Piotra Nurowskiego.

No comments: