Od półtorej tygodnia z chorym okiem i światłowstrętem unikam jak ognia silnych kontrastów i światła słonecznego siedząc najchętniej w pokoju z zasłoniętymi oknami. Na dwór wypuszczam się tylko w ciemnych okularach i w czapce z daszkiem, by zapewnić sobie mniej stresujące warunki świetlne. Oprócz tych wszystkich zabiegów cały czas mam oczywiście wielgachny opatrunek na oku, ale światło mimo jego grubości uwielbia penetrować każdy cieńszy lub niezaklejony fragment, sprawiając mi ból. Jutro widzę się z lekarzem, który zadecyduje czy będę musiał nadal pakować sobie 5 razy dziennie w oko 2 rodzaje maści i 3 rodzaje kropel, czy też może mam wrócić do pracy i stopniowo zacząć wracać do korporacyjnego życia i do mojego hobby, czyli robienia zdjęć. Przez te półtorej tygodnia odkryłem jednak świat szarości i radości z zapadającego zmierchu, więc być może, że rozpocznę nowy cykl zdjęć wieczornych :) Jak powiadał Bogusław Wołoszański "nie uprzedzajmy wypadków ... o tym co było dalej dowiecie się Państwo z kolejnego odcinka ..."
[rysunek autora nieznanego zaczerpnięty z forum canon-board.info]
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
1 comment:
hmmm
"Przez te półtorej tygodnia odkryłem jednak świat szarości i radości z zapadającego zmierchu"
A jesteś pewien że nie zostałeś ukąszony przez wampira? Objawy mogą być podobne... poproś żonę żeby sprawdziła ślady na szyi ;)
Post a Comment