Tuesday, August 19, 2008
Jak zostałem "karkiem"
Bycie pracownikiem umysłowym z reguły sprowadza się do siedzenia 10-12 godzin w biurze, zazwyczaj z twarzą przed komputerem. Niektórzy z tym jakoś żyją, niektórych zaś trafia szlag i albo zapisują się na siłownię, albo dojeżdżają rowerem do pracy, albo chociaż udają się do niej na nogach. Chodzenie do pracy 25 km w jedną stronę - no bardziej kojarzy mi się z XIX wiekiem i biednymi dzielnicami górniczymi, niż z czymś co chciałbym robić z własnej woli, nie mając przyłożonego do skroni odbezpieczonego rewolweru. Jeżdżenie do pracy rowerem 25 km w jedną stronę zarzuciłem dawno temu. Niektórzy powiedzą że miałem na to zbyt małe jaja, ja natomiast będę się trzymał wersji, że gdyby przyleciały do nas ufoludki i spojrzały na Warszawę z góry, z pewnością uznałyby, że dominującą formą życia w tym rejonie są samochody. Codzienna jazda rowerem 50 km w takich warunkach jest zwyczajnym samobójstwem, zwłaszcza, jeśli uwzględni się wariacko-ślepy sposób jazdy Warszawiaków, którzy nie zauważają na drodze niczego mniejszego od siebie i zamiast brać jazdy doszkalające, kupują coraz większe samochody, a najchętniej czołgi. Inna sprawa, że w tym jakże "przyjaznym rowerom mieście", nie wolno poruszać się rowerem jezdniami po moście Grota, zaś "chodniczki" dla pieszych na tym moście co 20 metrów mają na środku słup - i 50-60 prześwit pomiędzy płotkiem oddzielającym drogę od chodnika a słupem - dzięki czemu posiadacze szerokich kierownic, baranków turystycznych bądź lusterek muszą co chwila zsiadać i dokonywać karkołomnych ewolucji z rowerem by przetransportować na drugą stronę zwężenia. Oczywiście zawsze można przedostać się na drugą stronę Wisły jakimś wcześniejszym mostem, wtedy jednak skazani jesteśmy albo na poruszanie się chodnikiem wzdłuż ZOO , na którym przypuszczalnie jakiś doktorant z Politechniki Warszawskiej testował zastosowanie teorii chaosu w układaniu płyt chodnikowych, albo też na poruszanie się ulicą Jagiellońską wzdłuż FSO a potem Modlińską, na których to ulicach jesteś królikiem doświadczalnym w konkursie : jak blisko rowerzysty udało Ci się dzisiaj przejechać, przy czym najchętniej biorą w nim udział kierowcy TIR-ów i dostawczaków. Jak więc widać chcąc zachować życie i jakąkolwiek kondycję fizyczną człowiek nie ma innego wyjścia jak zapisać się na siłownię. A że jak powszechnie wiadomo na siłownię chodzą tylko mafiozi i "karki", to jak pomyślałem, że mam jeździć porszakiem i łazić obwieszony złotymi łańcuchami to już wole być karkiem :) Co prawda ani nie mam Pitbulla a nie łażę w dresach, ale to i tak lepsze niż porszak.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment