Tuesday, August 5, 2008

Internet w domu, czyli wieczorna droga krzyżowa

Uprzedzam, że niniejsza historyjka jest opowiedziana w sposób wysoce tendencyjny i nie uwzględnia innego punktu widzenia, niż mój.

Bohaterowie dramatu:
  • ŻONA - konkretnie zaś moja Żona, kobieta piękna, inteligentna i naprawdę fajna, choć nie wiadomo czemu oczekująca ode mnie, że będę jej helpdeskiem w sprawach windowsowych,
  • JA - wiecznie uciśniony polski biały murzyn zmuszany do robienia jakichś dziwnych rzeczy typu grzebania w Windows'ach, podczas gdy od około 6 lat mam Japco i problem windowsów z głowy, a na rozgryzanie budowy i zależności w WinXP i Viście zwyczajnie nie mam czasu,
  • MODEM KABLOWY - Jest tak, że w domu mamy internet z kablówki. Modem kablowy ma chyba z 6 rożnych światełek, z czego jedno po skrajnej prawej stronie modemu oznaczone pięknym napisem CABLE jest szczególnie istotne. Oznacza ono dostęp do medium transmisyjnego, czyli mówiąc po ludzku, czy kabel jest cały i sygnał płynie. Jeśli światełko CABLE miga, znaczy się sygnału niet, czyli dupa zbita,
  • TELEFON ŻONY - zajebiście wypasiona Nokia E61i, obsługująca chyba wszystkie możliwe skróty jakie dotąd wymyślono (GPRS, HSDUPA itp),
  • MÓJ TELEFON - niezawodny choć stareńki, odrapany, z odpadającą gdzieniegdzie na klawiaturze farbą, aparat Nokia 6310i, nieobsługujący żadnego ze skrótów poza GPRS, przy telefonie żony wygląda jak Wall-E przy Eve (jeśli ktoś oglądał film Wall-E, wie do czego piję), ma natomiast tę cechę, że działa zawsze (zawsze jak Chuck Norris :))i bateria starcza na półtorej tygodnia
  • NFWSLŻ - Nowiutki Fantastyczny Wypasiony Służbowy Laptop Żony z ekranem 1600 x 1200 i innymi super bajerami, oczywiście na pokładzie WinXP
  • JAPCO - moje jabłuszko, czyli dwuletni Apple Powerbook G4 z systemem OS X

AKT I DRAMATU:
Ze dwa razy było już tak, że były całodniowe przerwy w dostawie internetu, wtedy prawa lampka modemu kablowego regularnie migała. W ciągu ostatniego tygodnia były chwilowe zakłócenia w dostępie do internetu, lampka parę razy pomigała i po jakichś 10 minutach wróciło wszystko do normy. Kiedy wczoraj koło 20.00-20.30 wróciłem z pracy zjebany jak koń po westernie, Żona poinformowała mnie, że internet nie działa a ona ma coś do wysłania. Zapytała też, czy będę mógł jej udostępnić internet z mojego laptopa, na co kiwnąłem głową, bo co to za problem (w Japcu robi się to przy pomocy jednego klawisza na formatce, po czym zaznaczasz w checkboxach na jakie złącza udostępnić połączenie). Już poprzednio łączyłem się z laptopa po BT z jej telefonem i korzystałem z internetu. Na Japcu pozostaje potem jedynie włączyć udostępnianie połączenia po gnieździe Ethernet i po Wi-Fi (widoczne na poniższym obrazku) i masz spokój.
Tak też zrobiłem. Pytacie po jaką cholerę ? Bo Żona nie jest w stanie z NFWSLŻ podłączyć się bezpośrednio do telefonu a stamtąd do internetu. Już ITCrowd (chłopcy z helpdesku) w firmie mojej Żony tego próbował i polegli, więc ja nawet nie próbowałem :)

AKT II DRAMATU:
Okazało się, że niestety z NFWSLŻ z WXP nie udało się w żaden sposób podpiąć zarówno do stworzonej przeze mnie sieci bezprzewodowej, jak i udostępnionego po Ethernecie połączenia. Żona z pretensją w głosie raczyła wspomnieć, że wcześniej nie zająłem się tym, że internet nie działa i nie zgłosiłem tego (wspomnianych wcześniej 10 minutowych przerw w dostawie internetu). Oczywiście ja bardzo lubię być wysyłany na drzewo przez hotline z kablówki i nie marzyłem o niczym innym od dawna.
Musze przyznać, że lubię Windowsa 2000 - wszystko jeszcze jako tako logicznie tam działa. Natomiast NFWSLŻ i Win XP i te jego 15 ikonek na trayu koło zegarka, jakieś kreatory, monitory, pierdutory, wszystko do podłączania się i obserwowania sieci bezprzewodowej i przewodowej, tylko czego byś nie wybrał, to i tak nic nie działa.
To znaczy wszystko działa, tyle że po mojej stronie, zaś Żona oczekiwała chyba, że skonfiguruję jej na NFWSLŻ cały ten ikonkowy burdel do łączenia się ze światem, czego nie zrobiłem, bo nie ogarniam tej absurdalnej logiki 15 ikonek.
Dodam, że Telefon Żony bez problemu wyciągał w tym czasie transfer 3G a moje Japco obojętne na nasze wysiłki z NFWSLŻ i WinXP bezproblemowo ściągało sobie w tle pocztę :) Padam na ryj ze zmęczenia i nie marzę o niczym innym jak tylko o spaniu, ale oczywiście pierdolę się z jebanym Windowsem XP i fantastycznymi kreatorami sieci bezprzewodowej.

AKT III DRAMATU:
Żona po chwili dostała na swój telefon jakiegoś SMSa z Ery z ustawieniami, którego to SMSa zastosowała do telefonu i .... wszystko zdechło. Telefon Żony rozłączył się z Japcem, i siłą rzeczy Japco nie miało już co udostępniać a każda następna próba podłączenia się do telefonu Żony po BT kończyła się jakimś tajemniczym błędem. Żona się wkurwiła. Popatrzyłem na tę bezużyteczną cegłę (jej telefon), wzruszyłem ramionami, wziąłem Mój Telefon, i choć nigdy wcześniej nie podłączałem się z niego do internetu, w 30 sekund sparowałem go przez BT z Japcem, podłączyłem się do mojego ulubionego operatora i voila ! ... internet z szybkością .... GPRS. Chuj, że żółw, ale działa :) Udostępniłem połączenie po Wi-Fi, udostępniłem połączenie po Ethernecie i ...... dupa. NFWSLŻ nadal nie potrafił się połączyć do żadnej z udostępnionych sieci. .

AKT IV DRAMATU:
Ok. 22.20 Żonę szlag trafił, z pretensjami do mnie, że internet nie działa spakowała NFWSLŻ i pojechała do firmy wysłać maila

Wnioski i obserwacje już po całej sprawie:
  1. nigdy nie deklarować Żonie, że się udostępni internet po Wi-Fi (i to bez jakiegokolwiek logowania), bo windowsowa maszyna (NFWSLŻ) i tak wymaga jakiegoś jebanego voodoo konfiguracyjnego, żeby skorzystać z połączenia, do którego nawet 6 letni laptop Apple'a łączy się w dwóch klikach,
  2. to nieważne że od 6 lat masz Apple'a i cały ten windowsowy bałagan głęboko w dupie, to twoja wina, że nie interesujesz się tym, nie śledzisz tego i zwyczajnie nie jesteś z tym na bieżąco,
  3. nawet jeśli Ty na NFWSLŻ nie potrafisz się podłączyć do twojego ogólnodostępnego Wi-Fi, to i tak jest twoja wina,
  4. nawet jeśli Żona na NFWSLŻ nie potrafi się podłączyć do twojego ogólnodostępnego Wi-Fi, to i tak jest twoja wina,
  5. jak najszybciej kupić Żonie Apple'a


AKT V DRAMATU:
Kiedy wstałem dzisiaj rano, okazało się, że internet działa w najlepsze :)

2 comments:

Paulinus said...

Genialne :)
Juz wiem dlaczego nie chce Jabola[TM] - zaczalbym oczekiwac od kompoterow "just work" ;)

Marta said...

Żona miała pretensje, bo Mąż naobiecywał że podłączy, więc straciła mnóstwo czasu czekając naiwnie aż dotrzyma słowa, po czym musiała udać się do fabryki jak debil o 23 zamiast zrobić to od razu, czyli 2 godziny wcześniej...
Proszę nie wykręcać kotu ogona Panie Autorze! :P