Piątek - tygodnia koniec i początek. Wiadomo że godzina już taka, że prawdę mówiąc należałoby się już zbierać do domu i zacząć weekend a tu nagle lunął deszcz. No może nie z nagle, bo niebo się konkretnie zgranatowiło nim lunęło, ale już jak lunęło, to panie dzieju, co to za deszcz. Jakby ktoś stał na dachu i wiaderkami polewał. Na parkingu - basen. Jesteśmy więźniami własnego budynku. Wyjść z niego nie można.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment