Kiedy podłączasz do aparatu świetne ruskie szkło, bądź jest na tyle ciemno, że autofocus się męczy, zmuszony jesteś ręcznie ustawiać ostrość. Problemu niby nie ma. W przypadku portretu nawet początkujący wie, że robiąc portret, czy to człowieka czy też zwierzęcia, jeśli tylko obiekt patrzy w naszą stronę, to obowiązkowo ustawiamy ostrość na jego oczach i załatwione ! Zerkasz więc w wizjer, ustawiasz ostrość na tip-top, naciskasz spust i .... WTF ?!
Patrzysz na podgląd i myślisz: czemu [zdjęcie] jest nieostre ! przecież przed momentem robiłem zdjęcia na AF i było OK. Patrzysz na swoje doskonale zepsute zdjęcie, masz poczucie, że nie ma opcji by kot po raz drugi tak fajnie Ci zapozował i nagle w chwili geniuszu, walisz się łapą w czoło ........ oczywiście .... małe pokrętełko tuż przy wizjerze aparatu. Producent przewidział je dla okularników, by można było ręcznie korygować ostrość obrazu, gdy ktoś chce ostrzyć bez okularów. Tyle, że nie przewidział, że można je przekręcić przy wkładaniu do torby i nie zaopatrzył aparatu w blokadę tego kółeczka. Ustawiasz kółeczko w prawidłowe położenie, kadrujesz i .......
taaaaaak, teraz zdecydowanie lepiej. Właśnie na własnej dupie nauczyłeś się, że oprócz sprawdzania przed zdjeciami w aparacie czy przypadkiem nie masz ustawionej najniższej rozdzielczości i czy przypadkiem nie przestawiłeś aparatu w tryb B/W (black and white- czarno-biały), trzeba jeszcze zerknąć na kółeczko od korekcji ostrości w wizjerze.
tak btw. skoro już zahaczyłem o koty - okazuje się bowiem, że istnieje sobie odmiana kota zwana kaloryferowcem - całymi dniami wyleguje się bowiem na kaloryferze - na poniższym zdjęciu widoczny pojedynczy egzemplarz tej odmiany uchwycony w swoim naturalnym środowisku
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment