Tym razem zamiast życzeń pisanych z ręki, niewielki cytat z klasyki:
Wziąć dwanaście miesięcy,
obmyć je dobrze do czysta
z goryczy, chciwości, pedanterii i lęku
i podzielić każdy miesiąc na 30 albo 31 części,
tak żeby zapasu starczyło akuratnie na rok.
Każdy dzionek przyrządza się oddzielnie,
biorąc po jednej części pracy
i dwie części wesołości i humoru.
Dodać do tego trzy kopiaste łyżki optymizmu,
łyżeczkę tolerancji,
ziarnko ironii
i szczyptę taktu.
Następnie masę tę polewa się obficie miłością.
Gotowe danie ozdobić bukiecikami małych uprzejmości
i podawać codziennie z pogodą ducha
i porządną filiżanką ożywczej herbaty.
Autorką tych wspaniałych życzeń jest ponoć Catharina Elizabeth Goethe, dla jednych po prostu matka Wolfganga Goethego, dla innych kobieta znana nie tylko ze swej serdeczności ale przede wszystkim autorka ogromnej liczby listów doskonale oddających klimat i wydarzenia jej czasów. Autora tłumaczenia nie udało mi się ustalić (google jakoś milczy na ten temat). Tak, czy inaczej, doceniając kunszt autorki i głębię i szczerość tych życzeń postanowiłem je tu zamieścić. Zaś pod powyższym przepisem podpisuję się obiema rękami życząc sobie i czytelnikom bybyśmy każdy dzień nowego 2010 roku przygotowywali wg tego przepisu a danie zawsze samokowało jak najlepiej. Smacznego 2010 roku :)
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment