Czasem jak rozmawiam o tym ze znajomymi, to odnoszę wrażenie, że telewizja jest rodzajem powszechnego narkotyku, od którego uzależniona jest większość społeczeństwa. Wiele osób z którymi rozmawiałem przyznało, że nie wyobrażają sobie swojego życia bez telewizora. Co więcej nie mogą się nadziwić jak ja mogę TAK żyć. Tu chyba jest odpowiednie miejsce by poczynić pewne wyznanie. Wiem, że wczoraj żartobliwie "przyznałem się", że jestem lesbijką, bo tylko kobiety mi w głowie, ale to co za chwilę napiszę jest zupełnie na serio. Chcę bowiem powiedzieć, że od dość dawna nie mam telewizora w domu. Nie wiem czy określenie "dość dawna" jest tu określeniem właściwym, bowiem niedługo będę obchodził dokładnie 7 rocznicę tego faktu, natomiast muszę przyznać, że sam fakt nieposiadania telewizora wywołuje pewne dość ciekawe konsekwencje.
- po pierwsze - nie ekscytuję się losami bohaterów żadnej z telenowel jakimi karmią w TV - co za tym idzie nie mogę więc brać udziału w rozmowach typu: a widzieliście co było wczoraj ? czy ona od niego odejdzie ? czy on przeżyje reanimację ? czy oni go zastrzelą ? itd itp 100 różnych pytań w tych samych klimatach
- po drugie - aktorzy, którzy są obecnie na topie, są mi absolutnie nieznani - genialną wsypę zaliczyłem kiedyś w jakimś auchanie czy innym realu - będąc z kobietą na zakupach - stoję przy półce i próbuję wybrać towar a obok przeszedł jakiś koleś, ale się nawet nie odwróciłem - za chwilę kobieta mi : widziałeś ???!!! ten znany aktor !!! ja patrzę i pytam kto ? no ten ! jaki ten ? no stał koło ciebie !!! wychylam się zza regału spodziewając się co najmniej Gajosa czy Holubka, a tam jakiś kolo +/- 30 lat, którego w życiu na oczy nie widziałem, po dłuższej rozmowie okazało się, że to jest jakiś aktor ze "Złotopolskich", wyobraźcie sobie potknął bym się o gościa, zabił a nie wiedział, że o to sąsiedni koszyk z zakupami prowadzi jakaś gwiazda polskiej TV :)
- taki dialog: Kuba: Zosiu reanimuj go! Zosia: Kuba, ale on nie ma głowy! - brzmi dla was znajomo ? :) jestem pełen złośliwego podziwu dla ludzi, którzy pozwalają się mamić serialem o służbie zdrowia jakiej na pewno w tym stuleciu w Polsce nie będzie - mam tu na myśli serial o lekarzach, w którym choremu robi się na dzień dobry komplet badań a lekarze są mili i sympatyczni i nie strajkują. Paradoksalnie ludzie tak wierzą w to co oglądają, że jeden z aktorów (nawiasem mówiąc również całkiem niezły poeta - polecam jego wiersze) - nazwiskiem Pieczyński - w jednym z wywiadów opowiadał, że wielokrotnie różne osoby na mieście zaczepiały go i chciały by je przebadał, załatwił im przyjęcie do swojego szpitala, przepisał recepte itp. WTF !!!??? Jak na litość boską, jak można nie odróżniać rzeczywistości od serialu TV ???
- po czwarte: dzięki temu, że nie mam telewizora, mam więcej czasu na czytanie książek
- omija mnie "przyjemność" oglądania półtorej godzinnego filmu w wersji powiedzmy 2h25min - bo w film wpleciono siedem (!!!) bloków reklamowych o takiej długości, że w przerwie reklamowej dajesz radę się ogolić i wziąć bez pośpiechu prysznic !!! no przecież w tym czasie, to można w ogóle zapomnieć o co w ogóle w filmie chodziło .....
Jak więc widać zdecydowanie od TV wolę albo DVD albo po prostu kino, zwłaszcza odkąd odkryłem, że niektóre kina mają podwójne siedzenia - dzięki temu idąc do kina z drugą połową można ją objąć ramieniem, ona zaś może wtulić się w ciebie i nikomu z was oparcie nie wpija się w żebra :) Wiele razy próbowałem zrozumieć dlaczego ludzie dobrowolnie rezygnują ze swojego czasu. Przecież to jedna z najcenniejszych rzeczy jakie mamy. Zamiast usiąść z drugą osobą, zapytać o czym myśli, co ją martwi, co zajmuje jej myśli, co jej się podobało, co nie podobało, czym chce się zająć i na co miałaby ochotę oni siedzą z nosem w telewizorze, i oglądają tę papkę, jakby bez niej nie dało się żyć a nie jest dla nich ważne że przykładowo między sobą poważnie rozmawiali tak dawno temu, że oboje tego nie pamiętają i jedno nie wie o czym myśli drugie, Gdyby się poważnie zastanowić z pewnością udałoby się znaleźć niejeden dom, w którym telewizor przyczynił się do rozpadu małżeństwa/związku. Skoro już tak wylewam swoje frustracje to muszę wspomnieć, że strasznie wkurwia mnie jak dzwonię do kogoś (jakiegoś TV-holika) i jestem informowany, że w sumie to może zadzwoniłbym później, bo teraz jest kolejny odcinek Złotopolskich/Na dobre i na złe/etc. Zajebiście jest wiedzieć, że jesteś dla kogoś wart mniej niż 10 minut serialu, w którym zrobienie zastrzyku czy kupno chleba trwają półtorej odcinka.
Ze wszystkich powyższych powodów mam do TV taki stosunek, jaki mam, dlatego też setnie ubawił mnie ten filmik
słowniczek:
padlina = mięso
płetfal = ryba
kolo = facet