Jak tylko usłyszałem o tym filmie, wiedziałem, że musimy na niego pójść. Zresztą samo nazwisko reżysera sugerowało wiele. Emmerich już sobie wyrobił taką markę jak kiedyś Spielberg. Jeśli nadal nie wiecie o kim mowa, to informuję, że ten koleś maczał swoje paluchy w takich filmach jak Gwiezdne wrota (org. Stargate), Dzień Niepodległości (org. Independence Day), Godzilla, czy wreszcie Pojutrze (org. The Day After Tomorrow). W każdym następnym z ostatnich trzech z wymienionych przeze mnie filmów, gość pobijał kolejne rekordy jeśli chodzi o spektakularne demolki Nowego Jorku. Generalnie jego filmy obfitują w mądrze użyte efekty specjalne i naprawdę widowiskowe sceny z ich udziałem. Można by rzec, że na jego film można iść do kina dla samych efektów. Wracając jednak do 2012, Film hmmm przewidywalny. Już po plakatach było wiadomo, że tego bałaganu nie da się posprzątać w weekend. Jeśli chodzi o grę aktorów .... tradycyjnie dobrzy John Cusack i Danny Glover byli nieźli ale i tak wszystkich przyćmił Woody Harrelson w roli szalonego speakera radiowego. Choć dla mnie i tak zawsze będzie Mickey'em z Urodzonych morderców, to w 2012 w roli czysto komediowej gość po prostu powalał na kolana. Poza tym tradycyjnie. Mnóstwo efektów specjalnych, Kilka wątków, które się schodzą w końcówce. A i tak wszystko się dobrze kończy*, bo dla garstki ocalałych jest jakaś nadzieja na przyszłość. I dzięki temu mimo zniszczenia całego świata widzowie wychodzą z kina w dobrych humorach.
* - jak o tym myślę, to wszystko się dobrze kończy, to chyba nie jest najlepsze określenie sytuacji, gdy ginie 6 miliardów ludzi
Mały PS. Wychodząc z kina podsłuchaliśmy taki dialog: Taaa Afryka jest nie do zajebania !!! (kto widział film, wie o co chodzi)
fot. by filmweb.pl
Tuesday, December 1, 2009
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment