Ehhh, Jaskiniowcu, wiedz że nie lubię Cię teraz, bo sprawiłeś tym clipem że się mocno wzruszyłam. Ja bez żadnego wahania wiedziałam jaka jest moja odpowiedź na pytanie - nie związana z żadną inną osobą, tylko ze mną samą. A przecież tak starałam i staram się żyć by nieczego nie żałować. Damn it!
Darling, Ty mnie nie masz lubić. Moim celem jest poruszyć w swoich czytelnikach coś i zmusić do zastanowienia. Skoro więc udało mi się poruszyć coś w Tobie i sprawić, że się zadumałaś nad pewnymi kwestiami to mogę sobie tylko pogratulować, że się udało :) a tak btw. Żyć by niczego nie żałować ? To IMO jak próbować robić cokolwiek z założeniem, że się nie popełni żadnego błędu. Czy to jest w ogóle możliwe ? Zawsze prędzej czy później coś wylezie, co sprawi, że będziesz żałować a upieranie się przy założeniu doskonałości (niczego) sprawia, że gorycz jednorazowej porażki będzie dewaluować wszystkie pozytywne osiągnięcia w tej materii. Proponowałbym więc spojrzeć na temat tak: żyć by jak najmniej żałować Wtedy i łagodniej podchodzisz do tematu i automatem masz mniej ciśnienia w tej sprawie - więc oszczędzasz sobie zbędnego stresu. Czyż tak nie jest lepiej ? :)
Jaskiniowcu - może i lepiej ale mnie nauczono w Oz "never do a half-ass job", więc dopuszczenie z góry możliwości porażki i pozwolenie sobie na brak perfekcji nie jest dla mnie akceptowalne. Po co się w ogóle brać za coś, jeśli wiesz/zakładasz, że nie zrobisz tego dobrze?
If you break your neck, if you have nothing to eat, if your home is on fire, then you got a problem. Everything else is inconvenience
by Robert Fulghum
Ale o co biega ?
Dożyliśmy takich czasów, że mówienie prawdy jest postrzegane gorzej od bekania rozmówcy w twarz. Dla niektórych człowiek mówiący prawdę bez zbędnego owijania w bawełnę to zwykły cham. Dla niektórych natomiast Jaskiniowiec. I własnie tu trafiają moje subiektywne spostrzeżenia. Strona ta, to także mój podręczny notatnik ale i album, do którego wklejam swoje zdjęcia. To co tu trafia w jakiś sposób odzwierciedla rzeczy z którymi stykam się w swoim życiu, stąd też dość szeroki zakres tematyczny pojawiających się tu rzeczy. Dodatkowo w ramach backupu blogowego* trafiają tu również rzeczy (głównie technikalia), do których potrzebuję mieć dostęp z internetu.
* definicja by Valdi
Copyleft i Copyright
1. Mam nadzieję, że nie naruszyłem niczyich praw autorskich, patentów itp umieszczonymi tu materiałami. Gdyby jednak tak się stało proszę właścicieli praw o kontakt przez system komentarzy, to usunę sporne materiały.
2. Podoba Ci się któreś moje zdjęcie i chcesz je ustawić jako tapetę ? Nie mam nic przeciwko. Będzie mi miło, jeśli tam zagości.
3. W przypadku użycia niekomercyjnego zdjęć, cytowania itp. proszę o podanie źródła czyli jaskiniowiec.blogspot.com 4. W przypadku użycia KOMERCYJNEGO - proszę o kontakt poprzez system komentarzy. Na pewno się dogadamy.
[english: in any case just post a comment to contact me]
3 comments:
Ehhh, Jaskiniowcu, wiedz że nie lubię Cię teraz, bo sprawiłeś tym clipem że się mocno wzruszyłam.
Ja bez żadnego wahania wiedziałam jaka jest moja odpowiedź na pytanie - nie związana z żadną inną osobą, tylko ze mną samą. A przecież tak starałam i staram się żyć by nieczego nie żałować. Damn it!
Darling, Ty mnie nie masz lubić. Moim celem jest poruszyć w swoich czytelnikach coś i zmusić do zastanowienia. Skoro więc udało mi się poruszyć coś w Tobie i sprawić, że się zadumałaś nad pewnymi kwestiami to mogę sobie tylko pogratulować, że się udało :)
a tak btw.
Żyć by niczego nie żałować ?
To IMO jak próbować robić cokolwiek z założeniem, że się nie popełni żadnego błędu. Czy to jest w ogóle możliwe ? Zawsze prędzej czy później coś wylezie, co sprawi, że będziesz żałować a upieranie się przy założeniu doskonałości (niczego) sprawia, że gorycz jednorazowej porażki będzie dewaluować wszystkie pozytywne osiągnięcia w tej materii.
Proponowałbym więc spojrzeć na temat tak:
żyć by jak najmniej żałować
Wtedy i łagodniej podchodzisz do tematu i automatem masz mniej ciśnienia w tej sprawie - więc oszczędzasz sobie zbędnego stresu.
Czyż tak nie jest lepiej ? :)
pozdr.
J.
Jaskiniowcu - może i lepiej ale mnie nauczono w Oz "never do a half-ass job", więc dopuszczenie z góry możliwości porażki i pozwolenie sobie na brak perfekcji nie jest dla mnie akceptowalne.
Po co się w ogóle brać za coś, jeśli wiesz/zakładasz, że nie zrobisz tego dobrze?
Post a Comment