Jest to typowo humor sytuacyjny i dla "czytaczy" może nie być śmieszny ale zapewniam, że w tym miejscu i w tym czasie było to powalające. Warszawa. Dzisiaj. Piątek więc korki po horyzont w każdym kierunku. Śpieszę się na pociąg. Wpadam do autobusu, który jedzie w kierunku dworca. Przejeżdżam kilka przystanków. Robi się nerwowo. Do odjazdu pociągu coraz mniej czasu a ja nadal nie jestem na dworcu. Oczywiście mam już ciśnienie 200. Bo korki. Bo jeszcze czerwone światło. Jeszcze przystanek na żądanie. Minuty mijają a do dworca daleko. W końcu 2 minuty do odjazdu pociągu, gdy autobus staje na właściwym przystanku. Wypadam jak huragan. Teraz bieg do pociągu. Wpadam na peron. Oglądam się w lewo, stoją ludzie. Oglądam się w prawo, stoją ludzie. Ja wzrok rozbiegany, i myśli: uciekł, czy nie uciekł ? Idę do najbliżej stojącej grupki ludzi przechodząc obok zataczającego się pijaczka. Ten wyciąga w moim kierunku dłoń z kalendarzem na nowy rok i mówi do mnie : Pąpą pąpąpą pą ?
Wybuchnąłem takim śmiechem, że przez dłuższą chwilę nie mogłem przestać. I dopiero po chwili od nieco zdziwionych moim śmiechem ludzi dowiedziałem się, że nie, jeszcze nie przyjechał :) Ale dobry humor mam aż do teraz.
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment